Dzisiaj zebrało mi się na przemyślenia odnośnie upływającego czasu. Jeszcze pięć lat temu gdyby ktoś powiedział mi, jak będzie wyglądało moje życie w tym momencie - nie uwierzyłabym albo bym wyśmiała go. że spotka mnie takie Szczęście i tak dobrze mi będzie, że będę tak szczęśliwa.
Wiadomo, że problemy były, są i będą. Nie omijają nas bardzo ciężkie dni, decyzje, wyzwania, dolegliwości i tym podobne, ALE... mam cudownego Męża, mam cudowną Córeczkę. Tworzymy razem Rodzinę. Zmieniamy się razem. Rozwijamy się razem. Starzejemy. ;)
Każdy z nas przeszedł przez te 5 lat wiele zmian, wiele rzeczy się w naszym życiu wydarzyło.
Rok temu o tej porze marzyłam już po cichu o dzieciątku i z tygodnia na tydzień, pragnienie to stawało się coraz silniejsze. W maju zobaczyłam dwie kreseczki na teście ciążowym. Teraz, mam obok siebie cudowną dziewczynkę! Nie mogę do teraz ogarnąć tego, jak to jest cudowne... Kilka dni po porodzie myślałam, że gdy ktoś mnie uszczypnie okaże się, że ten Maluszek leżący obok mnie to sen... Wszystko było dla mnie jakimś takim wielkim zaskoczeniem i jest do tej pory! Pomimo, że teoretycznie byłam przygotowana i nastawiona na wiele rzeczy i wiedziałam jak wygląda opieka nad takim Okruszkiem. Nie jest to jednak "czyjeś" dziecko, jest moje... i mojego męża. Zachwycam się tą rzeczywistością każdego dnia, choć pewnie niektórych to zdziwi.
Nasza dziewczynka pokazuje już nam pewne cechy swojego charakteru, uczymy się siebie i poznajemy każdego dnia. Pięknie się uśmiecha, pokazując przy tym bezzębne dziąsełka. Opowiada już po swojemu i zdarza się, że bardzo głośno krzyknie... to już nie jest ten Maluszek, który tylko pomrukiwał od czasu do czasu. Uwielbiam, gdy podczas karmienia "odlatuje", bo w taką wpada błogość, po najedzeniu się, potrafi szybko i spokojnie zasnąć. Kocham patrzeć na nią i nie potrafię wytrzymać bez niej dłużej niż dwie i pół godziny (przetestowane! ;)). Niechętnie oddaję ją w czyjeś ręce, inne niż moje i męża... wiem, że to nie za dobry objaw, ale póki co chcę być cały czas przy niej i czuję, że ona póki co nie potrzebuje sztabu ludzi wokół siebie, tylko mnie, swojego tatę i oczywiście cycka. ;)
Ten upływający czas ocalił mnie niejednokrotnie w życiu, teraz jednocześnie daje nam możliwość patrzenia jak wzrasta ta nasza cudowna Kruszyna, ale i odbiera nam to Maleństwo tak szybko, bo Gabryś rośnie i rośnie! Ma już cale 4 kg i naprawdę od porodu zmieniła się już przeogromnie, pod każdym możliwym względem.
Nie tak szybko Córciu!
22 lutego 2014
15 lutego 2014
Jestem Mamą...
Gabrysia po kąpieli, najedzona i smacznie śpi, trudno ostatnio u niej o spokojny sen. Wciąż się wybudza, wszystko ją wybudza... potrafi nie spać praktycznie cały dzień, a później odespać dnia kolejnego. Tak różnie to u niej bywa. Żaden dzień nie jest taki sam. Żadna noc się nie powiela. Śpimy różnie, jemy różnie...w zależności od potrzeć i nastroju Małej. Nosimy. Tulimy. Całujemy. Dzieci bardzo potrzebują bliskości, a ja wciąż mam wrażenie, że daję jej tej bliskości jeszcze za mało.
Lada dzień mija 6 tygodni, gdy jestem Mamą. Ale tak naprawdę?... Mamą jestem od 10 miesięcy i tak się czuję. Dobrze mi z tym, mam wrażenie nawet, jakbym mamą była od zawsze. To takie... naturalne. Tak oczekiwane i tak proste, a zarazem wciąż zaskakujące, nieznane i trudne...
Wiele blasków i cieni ma już to moje "mamowanie", a wiem, że to dopiero miniaturowy kroczek, biorąc pod uwagę drogę dorastania i rozwoju naszej Kruszynki... Kocham ją nad życie - jak każda Mama.
Poznaję ją i tak cieszę się na ten proces poznawania siebie nawzajem. Tak wiele jeszcze przed nami, oby tylko zdrowie nas nie opuszczało.
Dobrze mi z Tobą być Córeczko. Dziękuję Ci.
Lada dzień mija 6 tygodni, gdy jestem Mamą. Ale tak naprawdę?... Mamą jestem od 10 miesięcy i tak się czuję. Dobrze mi z tym, mam wrażenie nawet, jakbym mamą była od zawsze. To takie... naturalne. Tak oczekiwane i tak proste, a zarazem wciąż zaskakujące, nieznane i trudne...
Wiele blasków i cieni ma już to moje "mamowanie", a wiem, że to dopiero miniaturowy kroczek, biorąc pod uwagę drogę dorastania i rozwoju naszej Kruszynki... Kocham ją nad życie - jak każda Mama.
Poznaję ją i tak cieszę się na ten proces poznawania siebie nawzajem. Tak wiele jeszcze przed nami, oby tylko zdrowie nas nie opuszczało.
Dobrze mi z Tobą być Córeczko. Dziękuję Ci.
11 lutego 2014
5 tygodni minęło...
Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale minęło całe 5 tygodni. Nasza Córcia nie jest już noworodkiem, prawie równo z ukończeniem tego okresu przeszła skok rozwojowy, który rozpoczął się od wzmożonego apetytu w ciągu dnia - tak co 2 godziny, w nocy mniej więcej co 3. Zachwyca mnie każdego dnia. Bardzo się zmienia. Każdego dnia jest jakby inna... więcej potrafi, wizualnie również bardzo się zmieniła. Nawet nie wiem dokładnie kiedy zaczęła bacznie przyglądać się temu, kto do niej mówi. Podnosić główkę podczas leżenia na brzuszku, przekręcać w prawo i w lewo. A wczoraj na cześć ukończonego 5 tygodnia rozdała pierwsze świadome uśmiechy, nie byłam ich pewna...ale dziś się powtórzyły, więc nie mam już wątpliwości. Jest cudna. Zaczęła też z nami "rozmawiać". Potrafi wydawać te gardłowe dźwięki, dzięki którym można powiedzieć, że zaczyna gaworzyć, bardzo szybko jak stwierdziła położna. Może to te kwasy omega, które codziennie sumiennie połykam? ;P
Przybiera książkowo, a nawet ponad średnią, bo tygodniowo ok 350g. Bardzo się cieszę, że po akcjach z mlekiem modyfikowanym, które kazali nam jej podać, udało się wrócić tylko i wyłącznie do karmienia naturalnego. W momencie wypisu ze szpitala Gabi ważyła 2500, w tym momencie (ważona wczoraj) ma już 3620. Zaczynamy powoli myśleć o zakupie szczepione i zdecydujemy się na program na 6tkę. Żółtaczka jeszcze całkowicie nie minęła, ale nie kłujemy już jej... dość stresów dla takiej małej istotki już było.
Ciuszki w zależności od firmy: nosimy w większości jeszcze 50, ale również 56. Bodziaki 44 jeszcze można założyć, ale są na styk. ;) Odwiedzają nas ciocie i wujkowie, przynoszą Gabiuszce prezenty, miło jest gdy tak jak dziś, ciocia Julia przyniosła i dla mnie drobiazg - w postaci kwiatów. Piękne różowe tulipany umiliły nam popołudnie. Był też wspólny spacer nad Wartą, szkoda, że dziś tak zimny wiatr.
Tymczasem Gabi śpi już trzecią godzinę (co za wyjątkowy dzień?? :)), ja w spokoju zrobiłam sobie i zjadłam obiad. Teraz skrobię wpis tutaj i czekam na męża.
Przybiera książkowo, a nawet ponad średnią, bo tygodniowo ok 350g. Bardzo się cieszę, że po akcjach z mlekiem modyfikowanym, które kazali nam jej podać, udało się wrócić tylko i wyłącznie do karmienia naturalnego. W momencie wypisu ze szpitala Gabi ważyła 2500, w tym momencie (ważona wczoraj) ma już 3620. Zaczynamy powoli myśleć o zakupie szczepione i zdecydujemy się na program na 6tkę. Żółtaczka jeszcze całkowicie nie minęła, ale nie kłujemy już jej... dość stresów dla takiej małej istotki już było.
Ciuszki w zależności od firmy: nosimy w większości jeszcze 50, ale również 56. Bodziaki 44 jeszcze można założyć, ale są na styk. ;) Odwiedzają nas ciocie i wujkowie, przynoszą Gabiuszce prezenty, miło jest gdy tak jak dziś, ciocia Julia przyniosła i dla mnie drobiazg - w postaci kwiatów. Piękne różowe tulipany umiliły nam popołudnie. Był też wspólny spacer nad Wartą, szkoda, że dziś tak zimny wiatr.
Tymczasem Gabi śpi już trzecią godzinę (co za wyjątkowy dzień?? :)), ja w spokoju zrobiłam sobie i zjadłam obiad. Teraz skrobię wpis tutaj i czekam na męża.
Subskrybuj:
Posty (Atom)