30 maja 2014

DlaczEKO tak? cz. I pielegnacja

Przez prawie całe 24 lata mojego życia, nie sądziłam że nadejdzie taki moment,
kiedy porwie mnie natura! ;)
Już wyjaśniam o co chodzi. Wszystko zaczęło się od wewnętrznej potrzeby, by naszej Gabrysi dać jak najlepszy start w życiu... W ciąży powolutku zaczęłam praktykować, a przede wszystkim dokształcać się w tym temacie. Przełomowym momentem był Tydzień Bliskości organizowany w moim mieście, zaproszeni byli m.in. amerykańskie małżeństwo (pediatra i pielęgniarka), którzy propagują i uczą o RB czyli o Rodzicielstwie Bliskości. Przepadłam totalnie. I bardzo się z tego powodu cieszę! Nakupowałam książek, zaczęłam czytać i chodzić na warsztaty: noszenie dziecka w chuście, wielorazowe pieluchowanie, naturalna pielęgnacja, zdrowe odżywianie, BLW itp. W listopadzie poszliśmy z mężem na szkołę rodzenia i naturalnego rodzicielstwa i dzięki temu nie tylko poznałam świetnych ludzi, ale również odkryłam w sobie Coś nowego, coś całkiem...Naturalnego i oczywistego, ale jakże zepchniętego na margines w dzisiejszych czasach - że NATURA w każdym aspekcie naszego życia, jest dla nas najlepsza, a przede wszystkim dla tych  najmniejszych.


O PIELĘGNACJI MALUCHA


Tak, zdjęcie powyżej przedstawia wszystkie produkty, które do pielęgnacji używa nasza Córeczka, oczywiście nie wszystkie naraz. Starałam się, aby było jak najbardziej naturalnie, ale przy tym skutecznie, czyli aby wszystkie te produkty spełniły swoje zadanie w pielęgnacji maleństwa.
Co jest potrzebne noworodkowi do mycia i pielęgnacji skórki ciała? Tylko jedno - mleko mamy. Proste, tanie i jakże skuteczne! Czy słyszałyście kiedyś, że mleko nawilża, koi podrażnienia, działa osłaniająco i antyseptycznie? Takie właściwości ma nasze własne mleko i grzech tego nie wykorzystać. ;) Kilka kropli dodajemy do wody podczas kąpieli (ja dawałam ok jedną małą łyżeczkę), mleko możemy też stosować przy katarku (po kropelce do noska) lub przy podrażnionej pupie (po umyciu wodą, przemyć mlekiem) - zastosowań jest jeszcze bardzo, bardzo wiele.

Nasuwa się proste pytanie. Czemu nam o tym nikt nie mówi? Bo to stara mądrość, która przestała być przekazywana z pokolenia na pokolenie, tak jak wiele innych. Po co używać mleka, skoro na półkach sklepowych roi się od kolorowych, pachnących mydełek dla dzieci? A jeszcze gorsze są te pseudo-ekologiczne. Na opakowaniu jak byk - bez parabenów, bez środków drażniących z naturalnym olejem migdałowym. A w składzie? Olej migdałowy na 20stej pozycji, a zaraz po nim perfum w składzie.

Skórki naszych maluchów naprawdę nie potrzebują takiej chemii, zwłaszcza, że skóra dziecka jest 10 razy cieńsza od naszej, trzeba więc liczyć się z tym i wiedzieć, że wszystko co ponakładamy na tą skórkę - wnika do wnętrza organizmu przez naczynia włosowate. Ktoś powie, tyle chemii naokoło i zanieczyszczeń środowiska, a tu wielkie halo o jeden detergent do mycia z drogerii - tak, bo gdzieś tej chemii dobrze jest unikać. Tam, gdzie mamy na to wpływ i przede wszystkim w trosce o nasze dzieci.

Gdy już uznamy, że nasz maluch potrzebuje czegoś dodatkowego, ja polecam wybór naturalnego płynu do mycia np. ALEPP (oliwa z oliwek + olej laurowy, koniecznie z certyfikatami jakości) lub naturalnego (bez dodatków) mydełka marsylskiego. Obydwa produkty delikatnie się pienią, pachną ziołami i pozostawiają skórę czystą i odżywioną. Koszt to ok 20 zł (kostka) i 40-50 zł (płyn). Produkty bardzo wydajne.

Nawilżanie i masaż. W tej kwestii niezawodny jest naturalny - nierafinowany, tłoczony na zimno olej ze słodkich migdałów. Polecany jako pierwszy w pielęgnacji niemowląt. Bardzo delikatny, bezzapachowy. Natychmiast się wchłania, nie tłuści i pięknie nawilża, idealnie sprawdza się podczas wieczornego masażu niemowlaka. Ja swój zakupiłam na stronie certyfikowanych, ekologicznych kosmetyków włoskich. Cena ok 50 zł. Olej ze kokosa (ekocert) zazwyczaj jest ciut gorzej tolerowany. Jest bardziej tłusty, trzeba go dłużej przygotowywać (podgrzewać w kąpieli wodnej, gdyż ma postać stałą) - ale ma jedną ważną zaletę - możecie pielęgnować nim skórę, smażyć na nim naleśniki, robić maseczkę do twarzy i włosów, smarować ciało malucha cienką warstewką przed wyjściem na zewnątrz (zawiera naturalny filtr UV)  - po prostu wszystko. Jest pyszny i bardzo zdrowy. Koszt ok. 30 zł. No i jeszcze w temacie kuchennym, użyć możecie nawet zwyczajnej oliwy z oliwek, ale małe ilości, cieńszą warstwę. Zalety naturalnych olejów są m.in. takie, żer zawierają mnóstwo cennych minerałów i witamin, dlatego przechowujemy je w lodówce. Żaden sklepowy lub apteczny wyrób dla niemowląt, nie posiada takich naturalnych dobroczynnych substancji.

Zabrakło jeszcze jednej pozycji jaką naturalny olejek lawendowy (tylko nie eteryczny!). Dodany do kąpieli malucha w ilości 2-3 kropli podziała kojąco, relaksująco i wyciszy malca do snu. Lawendowe płyny J&J mogą się schować!

Jeśli mimo wszystko naturalna pielęgnacja jakoś Was nie przekonuje, zachęcam dziś do sprawdzenia co znajduje się w składzie niemowlęcych kosmetyków, które używamy. Ja przeanalizowałam kilka składów produktów, które kupiłam w wyprawce zanim urodziła się Gabi i teraz z mężem sami je zużywamy (Emolium, Mustela, Put&Rub), a jak zużyjemy to też przejdziemy na najbardziej naturalną stronę pielęgnacji. Właściwie już to robimy, ale chcemy przy okazji opróżniać półki z kosmetykami. Co już sprawdziłam u siebie? Hitem jest naturalny korund, sproszkowana spirulina, naturalny olejek arganowy, czy 3% kwas hialuronowy i nagle okazuje się, że nie potrzeba wydać 200 zł - aby mieć naprawdę znakomite w działaniu serum, peeling i maseczkę. Chociaż dla takich wzrokowców i estetów jak ja to katorga - staram się rzucać już na przepiękne opakowania w sklepach i nie ufać temu co wypisuje producent na opakowaniu, tylko zajrzeć najpierw w skład i dopiero później podjąć ostateczną decyzję.


Poniżej link do artykułów, o niektórych substancjach chemicznych, które znajdują się zarówno w naszych kosmetykach jak i tych przeznaczonych o zgrozo dla noworodków i niemowląt: KLIK, KLIK, KLIK.

19 maja 2014

Dokładnie rok temu...

12 miesięcy temu, a był to weekendowy dzień w ciepłym już Londynie, zrobiłam test ciążowy. Następnego dnia znowu i tak w sumie z pięć lub sześć tych testów. ;) Radość mieszała się ze strachem, bo równolegle - mocno rozchorowałam się i chorowałam naprawdę długo..ale mimo wszystkich problemów i komplikacji które towarzyszyły nam podczas ciąży, mamy naszą piękną Córcię. :) 
Nie mogę uwierzyć, że minął już pełny rok.
Dziś 19 maja i również dzisiaj Gabrysia skończyła 19 tygodni czyli 4,5 miesiąca.
Czas toczył się powoli, ale teraz mam wrażenie, że była to tylko chwila...
Jak to możliwe, że wtedy kilku milimetrowe stworzonko, główka od szpilki - teraz ma 6 kg i jest cudną, aktywną, roześmianą i piękną dziewczynką, ciekawą wszystkiego i odkrywającą coraz więcej każdego kolejnego dnia??
Cuda, po prostu cuda! 

 

Maj 2013





Maj 2014










17 maja 2014

Długo nas nie było...

Nie było nas strasznie długo, ale powodów dostatek,
 postaramy się to szybko nadrobić! 
Póki co przepraszamy i szykujemy zaległy wpis. ;)