kiedy porwie mnie natura! ;)
Już wyjaśniam o co chodzi. Wszystko zaczęło się od wewnętrznej potrzeby, by naszej Gabrysi dać jak najlepszy start w życiu... W ciąży powolutku zaczęłam praktykować, a przede wszystkim dokształcać się w tym temacie. Przełomowym momentem był Tydzień Bliskości organizowany w moim mieście, zaproszeni byli m.in. amerykańskie małżeństwo (pediatra i pielęgniarka), którzy propagują i uczą o RB czyli o Rodzicielstwie Bliskości. Przepadłam totalnie. I bardzo się z tego powodu cieszę! Nakupowałam książek, zaczęłam czytać i chodzić na warsztaty: noszenie dziecka w chuście, wielorazowe pieluchowanie, naturalna pielęgnacja, zdrowe odżywianie, BLW itp. W listopadzie poszliśmy z mężem na szkołę rodzenia i naturalnego rodzicielstwa i dzięki temu nie tylko poznałam świetnych ludzi, ale również odkryłam w sobie Coś nowego, coś całkiem...Naturalnego i oczywistego, ale jakże zepchniętego na margines w dzisiejszych czasach - że NATURA w każdym aspekcie naszego życia, jest dla nas najlepsza, a przede wszystkim dla tych najmniejszych.
O PIELĘGNACJI MALUCHA
Co jest potrzebne noworodkowi do mycia i pielęgnacji skórki ciała? Tylko jedno - mleko mamy. Proste, tanie i jakże skuteczne! Czy słyszałyście kiedyś, że mleko nawilża, koi podrażnienia, działa osłaniająco i antyseptycznie? Takie właściwości ma nasze własne mleko i grzech tego nie wykorzystać. ;) Kilka kropli dodajemy do wody podczas kąpieli (ja dawałam ok jedną małą łyżeczkę), mleko możemy też stosować przy katarku (po kropelce do noska) lub przy podrażnionej pupie (po umyciu wodą, przemyć mlekiem) - zastosowań jest jeszcze bardzo, bardzo wiele.
Nasuwa się proste pytanie. Czemu nam o tym nikt nie mówi? Bo to stara mądrość, która przestała być przekazywana z pokolenia na pokolenie, tak jak wiele innych. Po co używać mleka, skoro na półkach sklepowych roi się od kolorowych, pachnących mydełek dla dzieci? A jeszcze gorsze są te pseudo-ekologiczne. Na opakowaniu jak byk - bez parabenów, bez środków drażniących z naturalnym olejem migdałowym. A w składzie? Olej migdałowy na 20stej pozycji, a zaraz po nim perfum w składzie.
Skórki naszych maluchów naprawdę nie potrzebują takiej chemii, zwłaszcza, że skóra dziecka jest 10 razy cieńsza od naszej, trzeba więc liczyć się z tym i wiedzieć, że wszystko co ponakładamy na tą skórkę - wnika do wnętrza organizmu przez naczynia włosowate. Ktoś powie, tyle chemii naokoło i zanieczyszczeń środowiska, a tu wielkie halo o jeden detergent do mycia z drogerii - tak, bo gdzieś tej chemii dobrze jest unikać. Tam, gdzie mamy na to wpływ i przede wszystkim w trosce o nasze dzieci.
Gdy już uznamy, że nasz maluch potrzebuje czegoś dodatkowego, ja polecam wybór naturalnego płynu do mycia np. ALEPP (oliwa z oliwek + olej laurowy, koniecznie z certyfikatami jakości) lub naturalnego (bez dodatków) mydełka marsylskiego. Obydwa produkty delikatnie się pienią, pachną ziołami i pozostawiają skórę czystą i odżywioną. Koszt to ok 20 zł (kostka) i 40-50 zł (płyn). Produkty bardzo wydajne.
Nawilżanie i masaż. W tej kwestii niezawodny jest naturalny - nierafinowany, tłoczony na zimno olej ze słodkich migdałów. Polecany jako pierwszy w pielęgnacji niemowląt. Bardzo delikatny, bezzapachowy. Natychmiast się wchłania, nie tłuści i pięknie nawilża, idealnie sprawdza się podczas wieczornego masażu niemowlaka. Ja swój zakupiłam na stronie certyfikowanych, ekologicznych kosmetyków włoskich. Cena ok 50 zł. Olej ze kokosa (ekocert) zazwyczaj jest ciut gorzej tolerowany. Jest bardziej tłusty, trzeba go dłużej przygotowywać (podgrzewać w kąpieli wodnej, gdyż ma postać stałą) - ale ma jedną ważną zaletę - możecie pielęgnować nim skórę, smażyć na nim naleśniki, robić maseczkę do twarzy i włosów, smarować ciało malucha cienką warstewką przed wyjściem na zewnątrz (zawiera naturalny filtr UV) - po prostu wszystko. Jest pyszny i bardzo zdrowy. Koszt ok. 30 zł. No i jeszcze w temacie kuchennym, użyć możecie nawet zwyczajnej oliwy z oliwek, ale małe ilości, cieńszą warstwę. Zalety naturalnych olejów są m.in. takie, żer zawierają mnóstwo cennych minerałów i witamin, dlatego przechowujemy je w lodówce. Żaden sklepowy lub apteczny wyrób dla niemowląt, nie posiada takich naturalnych dobroczynnych substancji.
Zabrakło jeszcze jednej pozycji jaką naturalny olejek lawendowy (tylko nie eteryczny!). Dodany do kąpieli malucha w ilości 2-3 kropli podziała kojąco, relaksująco i wyciszy malca do snu. Lawendowe płyny J&J mogą się schować!
Jeśli mimo wszystko naturalna pielęgnacja jakoś Was nie przekonuje, zachęcam dziś do sprawdzenia co znajduje się w składzie niemowlęcych kosmetyków, które używamy. Ja przeanalizowałam kilka składów produktów, które kupiłam w wyprawce zanim urodziła się Gabi i teraz z mężem sami je zużywamy (Emolium, Mustela, Put&Rub), a jak zużyjemy to też przejdziemy na najbardziej naturalną stronę pielęgnacji. Właściwie już to robimy, ale chcemy przy okazji opróżniać półki z kosmetykami. Co już sprawdziłam u siebie? Hitem jest naturalny korund, sproszkowana spirulina, naturalny olejek arganowy, czy 3% kwas hialuronowy i nagle okazuje się, że nie potrzeba wydać 200 zł - aby mieć naprawdę znakomite w działaniu serum, peeling i maseczkę. Chociaż dla takich wzrokowców i estetów jak ja to katorga - staram się rzucać już na przepiękne opakowania w sklepach i nie ufać temu co wypisuje producent na opakowaniu, tylko zajrzeć najpierw w skład i dopiero później podjąć ostateczną decyzję.
Poniżej link do artykułów, o niektórych substancjach chemicznych, które znajdują się zarówno w naszych kosmetykach jak i tych przeznaczonych o zgrozo dla noworodków i niemowląt: KLIK, KLIK, KLIK.
Ciężko często dotrzeć do takich kosmetyków bo wiele firm zachwala się jako naturalne a tak naprawdę niewiele mają z naturą wspólnego.. Wypróbuję te które polecasz:) Odpiszesz ma na maila?:)
OdpowiedzUsuńO, nie widziałam maila, zaraz zajrzę :) Masz rację że czasem ciężko dotrzeć, ale są portale które reklamują tylko eko przebadane produkty i naprawdę eko np. dziecisawazne.pl
OdpowiedzUsuńZ tym postem chyba nie trafilam, do grona odbiorców... hehe ;)
Przejechałam się na orzechach piorących i na kąpieli w mleku. Pierwsze uczuliły mojego atopika, a po kąpieli w moim mleku z małego skaleczenia zrobiła się ropiejąca rana. Chciałam stosować, ale u nas nie wypaliło. Czyli nawet EKO nie jest dla wszystkich, u nas natura przegrała z chemią, którą o dziwo mój synek toleruje znacznie lepiej:(
OdpowiedzUsuńMi pani z Decoralików (łódzkiego eco-sklepu) powiedziała, że producenci pieluszek zastrzegają żeby ich nie prać w orzechach bo zawarte w nich olejki sprawiają, że wkłady tracą chłonność. Tak upraszczając wypowiedź p. Reni...
UsuńBrawo!!! :) Świetnie, kurcze mnie jeszcze trochę brakuje tego wyedukowania i przez to potrzeby używania naturalnych kosmetyków. Nie ukrywam, ale finansowo czasami mnie przerażają ceny tych kosmetyków (nie dostaliśmy ani becikowego, ani nie dostaję zasiłku macierzyńskiego, a tu środek remontu), ale coraz mi bliżej do eco rodzicielstwa (mam nadzieję) i bardzo chciałabym pójść w tą stronę. Świetny post, chcemy więcej!
OdpowiedzUsuń