2 marca 2014

Problemowo...

Miały być nieco inne posty teraz, takie bardziej zwyczajne o codzienności naszej. Może coś o wyprawce Gabi - co nam się przydało i sprawdziło, a co nie. Może o porodzie jakieś wspomnienia, przecież jeszcze tak bardzo żywe. No i o tym co porabiamy każdego dnia. Nim się zebrałam na taki - pozytywny - bądź co bądź wpis, pojawiły się kolejne problemy. Takie życie, ale niestety ja jestem matką nadwrażliwą, przejmującą się absolutnie wszystkim i niestety czarnowidztwo to moje drugie imię. Staram się nad tym pracować, ale nie wychodzi. Niby wiem, że trzeba cieszyć się każdą bieżącą chwilą, a nie wyprzedzać je, spodziewając się już najgorszego. Tak...jeszcze daleka droga przede mną, by choć minimalnie wcielić to w życie. Gabrysi też przez to ciężej, bo czuje, że matka w nerwach albo że płacze.

Żółtaczka nadal nas się trzyma. Kontrolujemy za kilka dni, bo pediatra kazał przed szczepieniem. Póki co szczepienie odroczone, a im daje tym mniej chcę ją szczepić... Nie zastanawia Was, jaki jest cel tego by takim maluszkom od urodzenia ładować już tyle szczepionek i chemii naraz? Im więcej o tym myślę, tym bardziej mnie to przeraża.
Za sobą mamy też wizytę u bardzo dobrego ortopedy dziecięcego i niestety... od środy Gabrysiowa nóżka w gipsie. Mała miała nieco skrzywioną do wewnątrz jedną stópkę, wszyscy mówili, że to 'ułożeniowe' kazali masować i ćwiczyć, też tak robiłam. Nie pomogło. Ortopeda mocno zdziwiony, że kazali przyjść dopiero teraz, bo można było, a nawet trzeba zaraz po urodzeniu. Na szczęście żadnej straty nie będzie, bo wada ponoć prosta do korekcji, ale bez gipsu się nie obeszło. Co tydzień przez trzy tygodnie gips będzie zmieniany. Od środy więc w domu płacz. Nawet nie płacz... ale straszny, naprawdę straszny krzyk po kilka godzin. W nocy to samo. Gipsik sztywno trzyma nóżkę, więc niewygodnie i boli, a poza tym nóżka cięższa i nie można nią swobodnie pofajtać. Tak więc Córcia nasza biedulka baaardzo rozżalona. Musiała też odreagować zakładanie gipsu, bo wszyscy trzymali, światło i doktor gips zakładał, płacz był straszny.

Dobrze, że są weekendy. Tata w domu, dużo spacerów razem. Mama spokojniejsza. Dziecko spokojniejsze. Słodko śpi. Gipsik już nie aż taki straszny...


9 komentarzy:

  1. Jejku! Pierwszy raz widzę takie maleństwo w gipsie! Biedna, oby te trzy tygodnie jak najszybciej minęły!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bidulka, oby te trzy tygodnie jak najszybciej zleciały!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się urodziłam z chorymi nogami , miałam szpotawość stóp i długo od urodzenia nosiłam gips na obu nogach , potem mialam rehabilitacje szybko z tego wyszłam dzisiaj śladu po tym nie ma:-) będzie dobrze :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna :(
    Trzymamy kciuki!!
    Gabrysia jest bardzo dzielna!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj biedactwo :( Trzymam kciuki..

    Pamiętam jak mój bratanek miał obie nóżki w gipsie jak był malusi :( nie mogłam na to patrzeć :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Każda mama tak ma więc się nie denerwuj. Ja podałam po raz pierwszy Ali antybiotyk i okazuje się, że Mani chyba też nie ominie a ona taka malutka. Szczepienie też mieliśmy niedawno bo ciągle coś . A to katar a to Ala chora.
    Gabrysia malusia więc szybko przywyknie a potem nawet nie będzie pamiętała. Ale rozumiem twój strach i bezradność.
    Dobrze jednak, że ktoś to zauważył teraz i zdążą wadę skorygować.
    Trzymam mocno kciuki za was dziewczyny.Ucałuj kruszynkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. taka malutka w gipsie :(:( ale dobrze, że to tylko 3 tygodnie! Trzymam kciuki żeby szybciutko zleciało i żeby Gabrysia dzielnie się trzymała!!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wyobrażam sobie, jak jej musi być źle w tym gipsie. Takie malutkie dziecko i gips :(
    Życzę żeby jej, jak najszybciej zdjęli ten gips.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze... Jeżeli tak trzeba, to nic się nie poradzi. Ale nawet nigdy nie słyszałam o takim maleństwie w gipsie,a widzieć to już tym bardziej. Zdrówka życzę!

    OdpowiedzUsuń