29 października 2013

Poscielowe przedpoludnie + III trymestr

Wielkimi krokami zbliżamy się III trymestru, lada chwila na liczniku będzie 70% okresu ciążowego - za nami. Jak widzicie na zdjęciach z poniższego postu brzuszek naprawdę rośnie jak szalony, ale przybyło mi na ten moment dopiero + 4 kg (do wagi sprzed ciąży). Muszę poczynić jeszcze nowe pomiary w centymetrach. ;)
Pamiętam jak na początku ciąży czytałam wpisy dziewczyn z 20, 23 tygodnia i zazdrościłam im po cichu, że są już w tak zaawansowanej ciąży - na dzień dzisiejszy dziewczyny te, to już mamy, które mogą tulić swoje maleństwa do siebie. No więc znowu im po cichutku zazdroszczę i nie mogę się doczekać... :)

Obiecałam już jakiś czas temu zrobić wyprawkowe zdjęcia, ale jakoś nie mogę się za to zabrać. Prawda jest taka, że na naszego Stworka czekają już dwa spore kartony nowych rzeczy (bo przyszła-mama nie umiała się powstrzymać), no i jeden jeszcze większy z wybranymi już przeze mnie ciuszkami po maluchach z rodziny. Wszystko, w rozmiarach 56, 62, 68 i kilka 74. Chyba nam wystarczy. :)
Co jakiś czas, zamawiam też pojedyncze rzeczy w sieci. Gdy mam czas no i dostęp do internetu to przeglądam dziesiątki stron i wybieram, przebieram i nie mogę się zdecydować, dostępnych jest tyle cudowności, a jednak chciałabym wybrać jedną bazę kolorystyczną - na kącik dla Małej - i dobierać pod nią żywsze dodatki.

Ostatnio jestem na etapie poszukiwania pościeli idealnej, głównie pod względem jakości materiałów oraz designu. Najbardziej "kręcą mnie" pastele, w tym przede wszystkim jasne szarości. Do tego dodatki mogą być naprawdę przeróżne od kolorów figowo-śliwkowych, fuksje, przez granaty i czerwienie. Oczywiście - nie wszystkie kolory na raz. ;)  Poniżej moje ostatnie typy (w tytułach odnośniki do ich stron):




 
 









Co jakiś czas znajduję nowe inspiracje, więc pomysły się zmieniają. Myślę, że za jakiś miesiąc jedna z pościeli będzie już u nas. A dzisiaj "pościelowe przedpołudnie" umiliły mi dodatkowo słodkie pyszności oraz kurier z paczkami, a w nich znalazł się kocyk w muffinki z przeznaczeniem do wózka (i nie tylko) od La Millou oraz otulacze wielorazowe marki Bambino Mio (white i blueberry).




Dzisiaj na szczęście leniwy dzień, więc przyszedł i czas na jesienny spacer...

Do napisania! :)

Jestem...wielka! 27 tc

...I chodzi mi o zupełnie dosłowną moją - wielkość. Chyba trzeba się z tego cieszyć, bo od początku bardzo tego chciałam - by czas przyspieszył. Przespieszył zdecydowanie i całkiem nagle. Zorientowałam się po prostu, że nie wiem kiedy minęły sobie całe dwa tygodnie od naszego ostatniego, pamiątkowego zdjęcia na ceglanej ścianie. Sporo się działo przez ten czas, ale co najważniejsze - najbardziej w tym czasie zmieniła się Mała. Przez te zmiany mam wrażenie, że muszę "na nowo" przyzwyczajać się do ciąży.
Wiem, że przełom 6 i 7 miesiąca równa się bardzo dużo skok rozwojowy u dziecka, przez miesiąc podwaja swoją masę ciała... ale nie sądziłam, że będę to aż tak mocno odczuwać. Nie ma już kopniaczków, nie ma delikatnych łaskotek to z boku, to pod pępkiem. Mała przeciąga się, prostuje nóżki i rączki, uderza a to w pęcherz, a to w jelita. Przemieszcza się sprawiając, że mój brzuch przybiera najróżniejsze figury geometryczne i te mniej geometryczne. ;) Z dnia na dzień staje się coraz bardziej "odczuwalna" i aktywna. Kilka razy zdarzyło mi się takie drżenie w środku brzucha, że zaczynałam się już niepokoić co tam się dzieje? Do teraz nie mam pojęcia... może czkawka? Ale jakaś dziwna chyba. Sporo nowych doświadczeń.

Również od dwóch tygodni w naszym mieszkaniu nie ma internetu, padł ruter i wymaga naprawy. Dlatego ostatnio rzadziej piszę. Mam nadzieję, że na dniach będzie już po kłopocie, a póki co jestem u rodziny, więc mam możliwość coś wrzucić.
Patrzę na te zdjęcia i zastanawiam się... jak ja będę wyglądać za kolejne 10 tygodni?? :) Póki co rozstępów brak, smaruję się mazidłami coraz częściej i coraz więcej czasu poświęcam temu zabiegowi. Pomoże, nie pomoże - zobaczymy. W tym tygodniu muszę podjąć kilka ważnych decyzji i kroków, między innymi zadzwonić i umówić się z położną na spotkanie w sprawie porodu, pójść do fizjoterapeuty z moim kręgosłupem, zrobić w końcu badanie obciążenia glukozą, wybrać się na kolejne wyprawkowe zakupy i na kolejną wizytę kontrolną. Zaczynamy też szkołę rodzenia... Muszę zacząć to wszystko notować, bo dopadła mnie jakaś amnezja ciążowa i co chwilę o czymś zapominam...

A tak btw - w weekend ukończyłam kurs instruktorski masażu niemowląt Shantala, więc jeśli tylko możliwości pozwolą, mogę zacząć prowadzić kursy indywidualne w domach jak i grupowe. Od ostatniego zjazdu każdy musiał przeprowadzić takie zajęcia z rodzicami i efekty o których wszyscy opowiadali były tak niesamowite, że już nie mogę doczekać się masaży dla naszej Kruszynki. Dzieci lepiej śpią, mijają im kolki, lepiej jedzą i wypróżniają się, mamom wzmaga się laktacja, zwiększa cierpliwość i pozytywne nastawienie, dzieci i rodzice relaksują się podczas masażu... i wiele innych pozytywów. Nic więc dziwnego, że inną nazwą dla tego masażu jest - dotyk miłości, bo to właśnie miłość i więź między rodzicami i dziećmi, okazywana między innymi poprzez taki rodzaj masażu - działa tak wiele dobrego.

Na koniec - wielkie my. ;)





24 października 2013

Pytanie do Was :)

Dzisiaj post "pytaniowy". Czy są wśród Was (lub znacie w środowisku blogowym) przyszłe mamy,
które mieszkają w Poznaniu? Byłoby mi bardzo miło takie mamy poznać, może przyszłościowo zrobić
jakieś wspólne spotkanie? Na razie poznałam jedną dziewczynę z Poznania, widzę natomiast, że wśród Was góruje Łódź ;) i tak troszkę Wam zazdroszczę, więc jeśli kogoś znacie - piszcie. ;)


21 października 2013

100 days to go! Dzis studiowka! :)

Mamy dzisiaj studniówkę! :) Gdy pomyślę o tej przed maturą... to dosłownie "chwilę" później siedziałam już na sali egzaminacyjnej, był maj i było cieplutko... i stresująco. ;) Czy nasze 100 dni minie równie szybko, jak te cztery lata temu? Tego nie wie nikt. Ale wydaje mi się, że pracy na te 100 dni mam równie dużo, co przed maturą... jest więc szansa, że miną w szybkim tempie.

Nie wiem jak u Was, ale ja chociaż dokładnie czuję moją Córeczkę wierzgającą w brzuszku, jakoś nie do końca póki co dowierzam, że za trzy miesiące będę już mamą. Od tej chwili na którą wszyscy tak bardzo czekamy, będziemy już we trójkę - na zawsze. Jakoś trudno mi to ogarnąć. ;) Na połówkowym Mała z zachowania jest jak tatuś. Śpi z otwartą buzią i podkurczonymi rąkami przy twarzy, a żeby tego było mało, leży sobie krzyżując stopy - jedna o drugą, też jak tatuś.
"Córeczko, czy Ty będziesz miała cokolwiek po mnie??"
Małżon się ze mnie śmieje i mówi, że jedno na pewno. ;)

Wracając do tematu, przydałaby się dzisiaj jakaś impreza! ;) Albo chociażby miłe wyjście gdzieś dla upamiętnienia tego jedynego w swoim rodzaju dnia. Jak Małżon wróci to będziemy negocjować.
Póki co kilka ujęć naszego rajskiego lokum w Warszawie, wiem, że wyszłam kiepsko, ale niestety pomimo obrazów cieszących moje oczy (oczy estetki do bólu) i wyśmienitych smaków, czułam się średnio, bo towarzyszyły mi zawroty głowy, uczucie słabości, a nawet wieczorne wymioty. Poza tym, było cudnie! :)




16 października 2013

Ciazowo - wiadomosc z ostatniej chwili

Po pierwsze jesteśmy z Małżonem w Wawie. On na konferencji (środa, czwartek), a ja w tym czasie mam "wolne" czyli muszę się czymś zająć. ;) Mam do napisania między innymi pracę zaliczeniową, także jest plan na dzisiejsze popołudnie. Później będzie czas na wspólny weekend i odwiedziny rodziny. Hotel mamy cudowny, więc od kilku godzin chadzam sobie i zachwycam się. ;) Pogoda okrutna i nie zachęca do spacerów. Nie obyło się dziś bez niezdrowego śniadania, bo niestety nic zdrowego po drodze na autostradzie na nas nie czekało...
No i właśnie odrobinę to odchorowuję, niby zjadłam tylko tosty i sałatkę, ale nie były chyba z najlepszych składników...
Myślicie, że Maluszkom takie rzeczy mogą zaszkodzić, jeśli i my źle coś trawimy...? Spędziłam też trochę czasu w CH na małych zakupach i obiadku, mimo tego strasznie się nudziłam szczerze mówiąc. ;)

A teraz do rzeczy... ciążowa wiadomość z ostatniej chwili jest taka, że pojawiła mi się dzisiaj siara i to w sporej ilości. Nie ukrywam, że byłam w lekkim szoku, gdy zauważyłam to dziś przygotowując się do kąpieli w wielkiej hotelowej wannie. ;)
No i tak teraz zastanawiam się... co z tym fantem zrobić? Może wypadałoby przejść się do apteki po wkładki laktacyjne...
A jak to u Was wygląda/wyglądało? W sumie, w 25 tygodniu może już tak być, ale jestem szczerze zaskoczona...


12 października 2013

24/25 tydzien ciazy

Jesteśmy po badaniu połówkowym, a przed serią badań krwi i glukozą 75 g. Maleństwo rozwija się prawidłowo, na razie nie ma żadnych powodów do obaw, choć mama cały czas swoje powody znajduje... Przed nami kilka badań, zarówno te podstawowe jak i bardziej wyszukane (na hormony, wirusy itp.)
Zobaczymy czy mama równie dobrze się sprawuje co Dzidziulinka. ;)
Jutro też chwytam za miarę i wskakuję na wagę, czas sprawdzić nasze postępy (pomiary robię sobie co 2 tyg.) ;)

Ostatnie dni minęły nam pod znakiem warsztatów w trakcie Tygodnia Rodzicielstwa Bliskości organizowanego między innymi w Poznaniu właśnie. Na dwóch udało mi się być z mężem, także jestem z niego dumna. Może o warsztatach napiszę innym razem, ale jestem z nich niesamowicie zadowolona.

Początek weekendu to dalsze prace wykończeniowe w naszym mieszkanku, konkretnie w realizacji jest garderoba, zostawiam już wolne półki dla naszego Maleństwa.

Co bardzo mnie niepokoi w ostatnim czasie - dostaję na głowę... nie wiem czy to ma jakiś związek z ciążą, a może z nadchodzącą zimą? Wszystko mnie drażni, wszystko mnie denerwuje, jestem extremalnie drażliwa, szczególnie na tematy dotyczące ciąży i opieki nad niemowlętami, a także imienia dla naszej Pociechy, nad którym cały czas jeszcze się zastanawiamy. Jeśli słyszę jakikolwiek nieprzychylny komentarz lub uwagę innej osoby, robię się naprawdę paskudna, a najbardziej chyba sama na tym cierpię, bo nie jest miło kiedy kilkanaście razy dziennie ktoś lub coś wyprowadza Cię z równowagi. Tak się nie da. Mam ogromną nadzieję, że to mi minie.

O badaniu połówkowym też chyba coś jeszcze naskrobię, w każdym razie niezaprzeczalnie już widzieliśmy, że Kruszynka jest dziewczynką i waży prawie 750 g. :) Spała sobie smacznie z otwartym buziolem i odgrażała się piąstką, gdy lekarka chcąc by zmieniła pozycję uderzała w brzuch sondą od USG. :/ Zuch moja dziewczynka! ;)



11 października 2013

News - szybka informacja o książce

Mam już listę sześciu postów, które chcę napisać i opublikować... ale ostatnio tyle się dzieje, że zupełnie nie mam kiedy. Czuję się naprawdę dobrze (w końcu!) :) i mam nadzieję, że stan ten jeszcze potrwa choć troszkę... aby mogła porobić kilka rzeczy nim przyjdzie czas na siedzenie w domku. ;)
A dziś piszę do Was z szybką informacją. Wybrałam się do Biedrony uzupełnić lodówkę w produkty do obiadu i...
natknęłam się na pozycje książkowe. Konkretnie mam na myśli...


"Język niemowląt" autorstwa brytyjskiej położnej Tracy Hogg. To książka szeroko polecana, słyszałam o niej już naprawdę dość dawno. Pozycja ponoć ciekawa i rekomendowana w środowiskach położnych i młodych rodziców. Cena w Biedronce to 24,99 zł - natomiast przy zamówieniu w sieci jest to ok 40-50 zł. Nie wiem czy można gdzieś dostać w stacjonarnych księgarniach, pewnie tak, ale myślę że cena "biedronkowa" jest naprawdę korzystna. Kto chce się dowiedzieć o niej więcej zachęcam to przeczytania recencji w sieci, a kto jest zdecydowany odsyłam do sklepu. Ja zgarnęłam przedostatnią pozycję, więc nie wiem jak wygląda na ten moment jej dostępność u Was w miastach.

Pozdrawiam!

6 października 2013

365 dni minelo!

Dziś nasza pierwsza rocznica Ślubu. Od 12 miesięcy Żona swojego Męża. Razem od prawie pięciu lat. Każdego dnia coraz bardziej zakochana i szczęśliwa! To był naprawdę Dobry rok, pełen niesamowitych przygód!
A tamten dzień był absolutnie wspaniały... :) Dziękuję Ci Mężu!


 

5 października 2013

Sobotnie i jedzeniowo!

Mężu powrócił do nas z wyjazdu, z naręczem prezentów - co nie ukrywam sprawia  mi zawsze ogromną radość! Jako fanka babskiej prasy z UK (gdzie dają mega dodatki! ;) ), kosmetyków organicznych LUSH i jedzonka międzynarodowego (m.in. karaibskiego) z londyńskich sklepów, dostałam od Małżona wszystko co mi się marzyło. Do poczytania, dla urody i do schrupania! Eh... kochanego mam faceta. :D Żeby chociaż troszkę mu podziękować zrobiłam dziś między innymi dobry obiadek. Co prawda, pod koniec robienia sosu, zrobiło mi się słabo i musiałam się położyć, tak więc Poślubiony dokończył sos, a ja dawałam mu instrukcje z kanapy. ;)

Na talerzu gościł makaron wstążki - skropiony oliwą z oliwek oraz posypany włoskim świeżo startym parmezanem, sos śmietanowy z ziołami wraz z pieczonymi kawałkami piersi z kurczaka oraz liśćmi szpinaku al dente oraz zielone oliwki dla urozmaicenia smaku. :)



Nie wygląda na zdjęciu jakoś super, a to dlatego, że za oknem mało słońca i towarzyszyło nam sztuczne światło.
Wierzcie mi jednak, że było pyszne! :)


Deser był dziś bardzo prosty, ale przepyszny, czyli melon skropiony świeżą cytrynką - mniam! :)

Za chwilę zabieram się za kolację, dzisiaj zdecydowanie stawiamy na folgowanie naszym brzuszkom, więc będzie bagietka z masłem czosnkowym i do tego deska - sery (nie dla mnie pleśniowe, chlip!), kabanoski, szyneczka włoska, pomidorki koktajlowe, no i oczywiście oliwki i owoce.

Jeśli chodzi o naszą Dzidziulinkę, to od zeszłego tygodnia na szczęście nic się nie działo złego. Czujemy się całkiem dobrze, tylko te zawroty głowy! Za niecały tydzień idziemy w końcu na badanie połówkowe, już naprawdę nie mogę się go doczekać... A potem czeka nas próba glukozowa i seria badań krwi, które co jakiś czas robimy. Mam wielką nadzieję, że wszystko będzie w normie, a Malutka cała i zdrowa rośnie sobie dzielnie.

Jutro mamy też z Małżonem nasz wielki dzień... Pierwsza rocznica ślubu! 
Ten rok minął nam w zawrotnym tempie, ale Szczęśliwie!

2 października 2013

Nasza lista przebojow cz. 1 ;)

23 tydzień! Może by tak zacząć coś nowego? Czemu nie! ;) Zaczynamy więc naszą listę przebojów dedykowaną Mamusiom i ich Dzieciątkom w brzuszkach. ;)
Na pierwszy ogień u nas - Mozart, na szczęście lubię klasykę, więc słucham z przyjemnością! 
Na dobry początek zaczęłyśmy od 30. minut klasyki, a następnie wybieramy się na spacerek. 
Planujemy tak codziennie, zobaczymy co nam wyjdzie, oczywiście nie będzie to tylko Mozart. 
Jeśli pozytywny efekt słuchania jej w ciąży dla dziecka jest tylko mitem, czego w sumie chyba nie da się nigdy dokładnie zbadać, to chociaż mamuśka się wyluzuje, a to już coś! ;)


Jakie efekty? Dzidziulinka podskakuje sobie dość intensywnie, nie pytajcie mnie co to znaczy - tego nie wie nikt. ;) Może się podoba, a może nie bardzo. Mam tylko nadzieję, że Mała będzie w przyszłości kochać muzykę tak jak i my. :)

Miłego i słonecznego dnia Wam życzę! 


1 października 2013

Wizyta u dentysty...

Tak jak podejrzewałam, pierwsza połowa ciąży i codzienne wymioty zrobiły swoje - zęby się posypały w skrócie mówiąc. :( Pół roku temu byłam na kontroli u mojej lekarki i zęby były "całe", a była to kontrola po prawie roku. A dziś nie dość, że denerwowałam się, bo musiałam iść do innego lekarza (moja dentystka jest w 7 miesiącu ciąży i już nie przyjmuje), to jeszcze usłyszałam to, czego bałam się usłyszeć - cztery zęby do zrobienia i nie ma co czekać z tym do porodu, bo nie wiadomo czy w ciągu najbliższych czterech miesięcy nie zrobi się coś dużo gorszego, jakiś stan zapalny, czy nie daj Boże ropny.

No i tak, dzisiaj zrobiłam pierwszego zęba z kolejki. Rozmawiałam oczywiście chyba z 15 minut na temat znieczulenia i w końcu zdecydowałam się na 1/3 standardowej dawki, teraz trochę żałuję, bo z zębem nie było źle i myślę, że dałabym spokojnie radę bez tego. Od znieczulenia minęły już trzy godziny, a ja nadal nie czuję połowy szczęki. :/ Mam nadzieję, że Malutka nie odczuła tego w żaden sposób... :( Umówiłam się na kolejną wizytę za dwa tygodnie i pytanie nasuwa się samo... brać to znieczulenie czy nie brać przy następnej wizycie?

Lekarz u którego byłam jest naprawdę profesjonalistą, przy okazji jest chirurgiem stomatologiem i to do niego chodziłam w przypadku ekstrakcji moich ósemek, zawsze byłam zadowolona z jego podejścia i wiedzy. No i ufam mu, jeśli mówi, że trzeba zrobić przed porodem wszystko... ale... korci mnie, żeby jeszcze raz dopytać, czy możemy zostawić coś na "potem" by oszczędzić Kruszynce mojego stresu i nadmiaru adrenaliny.
Oczywiście na fotelu bardzo się denerwowałam, nie umiałam tego powstrzymać, a w odpowiedzi na to poszła salwa intensywnych kopniaczków. Zła jestem na siebie jak nie wiem...