Dzisiaj skończyłyśmy 33 tc. Mąż znowu za granicą i znowu nie ma mi kto z rana zrobić fotek. ;) W niedzielę wróci to mam nadzieję, że to nadrobimy. Co do tytułu posta... cóż nie wiem ostatnio co się ze mną dzieje. Mentalnie/psychicznie mam siły na wszystko i wszystko chce mi się robić. Każdego dnia załatwiam różne sprawy, w kółko robię kilometry autem i codziennie jest jakiś spacer. Ale od kilku dni zmuszam swój organizm, a on swoje. :( Jeszcze dwa tygodnie temu spędziłam 5 godzin biegając po mieście na piechotę i po CH. Co prawda wróciłam skonana i palce u nóg dość mocno opuchły, ale nie wyszło mi to na złe. Wczoraj miałam zakupy co załatwienia, po godzinie wymiękłam i wracałam do auta w takim tempie, że byłam bliska przekonania, że już nie dojdę do niego. Dziś rano po krótkim sprzątaniu i śniadanku pojechałam trochę za miasto do przychodni rehabilitacyjnej. Zaczęłam cykl ćwiczeń z fizjoterapeutką na macie, piłce i z taśmami. Wszystko, żeby usprawnić swoje ciało i pomóc plecom i miednicy, która ostatnio doskwiera. Po ćwiczeniach przyszedł czas na masaż, który wykonał bardzo sympatyczny pan Michał. ;) Wychodząc czułam się znakomicie, więc pognałam od razu do CH dokończyć zakupy świąteczne, jedzeniowe i prezentowe. NO WAY! Po pół godzinie idąc z dwoma siatkami, stwierdziłam, że muszę natychmiast wracać, bo inaczej będą musieli mnie wynieść. Zadyszka okropna, mroczki przed oczami i ból stawów biodrowych. No nie... Więc wróciłam i ległam na chwilę, chociaż już mnie ciągnie dalej. Trzeba posprzątać, pomyć podłogi, pojechać do rodziców, dziś wieczorem jeszcze spotkanie z koleżanką bo w sobotę szykuje się małe wspólne świętowanie. No i co mam zrobić. Idę się zdrzemnąć na pół godzinki i zobaczymy co dalej.
Noce też nie są już "normalne". Wstaję często do toalety, a po powrocie nie mogę zasnąć. Gabrysia strasznie się wierci, dziś chyba w ogóle nie spała razem ze mną, cały czas podskoki, wygibasy i inne rewolucje. Sama jestem sobie winna, nie je się czekolady o 11 w nocy! Mała dostała cukru i masz...
Poza tym budzę się o 7, najpóźniej 7.30 i koniec spania, nie mogę już zasnąć.
Trochę jestem zła, bo jeszcze tyyyle bym chciała... może jakoś dam radę.
Ojej... Lenka zawsze fika gdy kłade się do łóżka czyli gdzieś koło 22,ułoży się i śpimy tak do 9:30 :) Codziennie budzi nas narzeczony,który wraca o tej porze z pracy :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTo jest nadzieja że będziecie mieli przespane nocki gdy się urodzi ;)))
UsuńMyślę, że to wszystko jest zupełnie normalne w 8 miesiącu. W końcu nasz organizm robi wszystko podwójnie. Odpoczywaj ile potrzebujesz :)
OdpowiedzUsuńMasz racje, ale dobrze byłoby mieć jeszcze sporo sił na wszystkie sprawy :)
UsuńU mnie w nocy to samo, tyle że teraz budzę się o 5 rano i nie mogę spać..
OdpowiedzUsuńto jest chyba najbardziej uciążliwe...
UsuńI tak jesteś tak aktywna i pełna energii że tylko Cię podziwiać :) a już tak niewiele czasu Wam zostało w dwupaku ;)
OdpowiedzUsuńOdpocznij troszkę ;)
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Dziękuję :)
Usuńja też czułam się znakomicie i właśnie w 8 miesiącu weszłam na Górę Żar, bo wydawało mi się, że wszystko mogę:), potem jednak wylądowałam w szpitalu na tydzień, bo okazało się, że przeforsowałam, także czasem warto zwolnić tempo :) oczywiście nie jest moją intencją Cię straszyć, u mnie nic poważnego się nie stało, ale jeśli czujesz, że jesteś zmęczona, to czasem pozwól sobie na chwilę wytchnienia :))) pozdrawiam Was i dużo siły:))
OdpowiedzUsuńNa górę bym się chyba nie wybrała... chociaż jak tak chodzę i noszę torby na piętro i z powrotem po kilka razy... to chyba też nie jest najlepszy pomysł...
UsuńU mnie ze spaniem co raz gorzej, Maleństwo potrafi dawać czadu do 23 do 1 w nocy i rano od 5 znowu zaczyna. Chodzę totalnie nie wyspana ;(.
OdpowiedzUsuńNa pewno dasz radę zrobić wszystko co chciałaś, ale musisz już bardziej uważać na siebie. Więcej odpoczywaj, a na zakupy polecam z tragarzem ;). Ja tak na początku ciąży walczyłam z tym, że kazali mi się oszczędzać, tylko się lepiej poczułam to zaraz leciałam załatwiać co się dało i wylądowałam w szpitalu. Także, czasem warto troszkę przystopować.
Rozumiem Cię z tym niewyspaniem...
UsuńMój "tragarz" kochany raz jest, a raz wyjeżdża no i trzeba samemu sobie dawać radę..