25 grudnia 2013

Święta? Szpital.

...nas w tym roku ominęły. Jesteśmy w szpitalu i nic nie zapowiada tego, żebyśmy szybko z niego wyszły. Dużo by opowiadać...zdania lekarzy są bardzo podzielone. Jedni uważają ze nasze wyniki wymagają wcześniejszego ukończenia ciąży poprzez cc, inni ze można spokojnie poczekać póki wyniki nie zaczną sie pogarszać i poród sn jak najbardziej wchodzi w rachubę. Co więcej badają nam przepływy krwi i dwójce lekarzy wyniki wyszły średnie...na granicy normy zupełnie, a niezależnie dwójce innych lekarzy, ze są idealne jak na ten tc. Jest to spora różnica, prawda? Dla nas o tyle ogromna ze zupełnie nie wiemy już kto ma racje, komu ufać. Wczoraj, w Wigilie przewieziono nas karetka z małe szpitala do największego w województwie, o wyższym szczeblu, w razie gdybyśmy mieli powitać na świecie wczesniaczka. Rycze codziennie, jestem już bardzo zmęczona wegetacja na oddziale szpitalnym. Jestesmy na ścisłej watrobowej diecie, codziennie mamy trzy razy ktg i co drugi dzień jak na razie badania krwi, była tez kroplówka by wypłukać z organizmu nadmiar enzymów wątrobowych. Wyniki spadły, także jest nadzieja. Wczoraj byli u nas rodzice, teściowie, maz oczywiście cały dzień. Była dietetyczna rybka od teściowej i dietetyczne pierożki z białym serem od mamy, były tez prezenty i kompot świąteczny. Mieliśmy tez opłatek rodzinny. Prawie prawdziwa Wigilia. Gdy przestaje myślec o sobie, a zaczynam o Gabrysi, ze to dla niej...od razu jest dużo łatwiej. :)

19 grudnia 2013

Idziemy do szpitala

Tego się w sumie nie spodziewałam... zresztą trudno spodziewać się konkretnego problemu, który może się pojawić. Badam dość często cukier z uwagi na podwyższoną glikemię na czczo - z obawy przed cukrzycą oczywiście. Badam przeciwciała we krwi, ponieważ mąż jest Rh+ a ja Rh- czyli mamy tzw. niezgodność serologiczną, która w przypadku krwawienia np. na skutek przewrócenia się czy uderzenia w brzuch może spowodować minimalne krwawienie grożące konfliktem serologicznym. Badam się regularnie w kierunku toksoplazmozy - ponieważ nie mam na nią całkowicie żadnej odporności (przeciwciał). Mierzę ciśnienie, bo miewałam z nim problemy i wolę to kontrolować co kilka dni. Noszę pończochy, bo mam chorobę żył która może negatywnie wpływać na przepływy, każdego dnia wciągam je na nogi chociaż to kosmicznie niekomfortowe - ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Co miesiąc robię sobie sama bez skierowań morfologię i CRP, po prostu żeby mieć rękę na pulsie, bez zbytniego panikowania.

Ale przyplątało się coś zupełnie innego...
Ostatnio zaczęły mnie swędzieć dłonie i stopy, później sporadycznie całe ciało. W pierwszej chwili myślałam, że to kwestia obrzęków, bo niestety puchną mi trochę i stopy, i dłonie.
Aż do wtorkowej nocy, kiedy to nie byłam w stanie zasnąć, ponieważ swędziało mnie całe ciało, tak bardzo że bałam się, że zaraz podrapię się do krwi. Nie szło tego wytrzymać, nie szło leżeć spokojnie, a co dopiero spać. Z rana pojechałam od razu zbadać ALAT i ASPAT, a także bilirubinę, bo przez myśl przeszła mi cholestaza... Wieczorem odebrałam wyniki. Norma obydwu to <30 jednostek, ja mam 160 i 190.
Telefon do lekarza i dzisiejsza wizyta. Od razu dostałam leki na obniżenie stężenia enzymów wątrobowych i żółci we krwi, a jutro jedziemy do szpitala. Mają zrobić 3 razy KTG, zbadać raz jeszcze wszystkie parametry krwi, przepłukać organizm kroplówkami, konsultacja chirurgiczna i USG brzucha - żeby zobaczyć stopień uszkodzenia mojej wątroby. Nie wiem jeszcze jak długo tam zostanę. Wszystko zależy od wyników. Muszę też liczyć ruchy Małej i kontrolować je sama detektorem tętna, co w sumie i tak robię, ale teraz pewnie będę bardziej... świrować na tym punkcie...

Nie martwię się o siebie, bo cholestaza oprócz męczących objawów (świąd całego ciała, mdłości, zawroty głowy) nie wiąże się z niczym złym jeśli chodzi o mój organizm, natomiast zagraża naszej Córeczce. Jest jeszcze jedna kwestia, musiałam od razu (od wczoraj) przejść na ścisłą dietę wątrobową i tak już do rozwiązania. Troszkę mi żal tych wszystkich pyszności na świątecznym stole, ale... to naprawdę nie znaczy nic. Marzę tylko o jednym... o zdrowej Gabrysi, po drugiej stronie brzuszka...

Na "osłodę" wczorajsze zdjęcie naszej Córci. Ma się dobrze, łożysko, przepływy i wody płodowe bez zastrzeżeń, oby tak już zostało... Waży 2300 g i ma długaśne nogi (ocenione na 35 i pół tygodnia), po Tatusiu. ;)

Tak więc my na trochę znikamy, 3majcie za nas kciuki...




17 grudnia 2013

Wczorajszy wieczór...

16.12. godz. ok. 19. zaczyna pobolewać mnie dół brzucha, po kilkunastu minutach zauważam, że bóle są regularne. Wpadam w lekką panikę i zaczynam liczyć... co 7, co 6, co 5 minut. Idę pod prysznic, letnia woda powinna pomóc i rozluźnić mięśnie. Łykam magnez, łykam No-spę. Nie przechodzi. Dzwonię do Poślubionego, który w tym czasie prowadził akurat wykład... Nie dokończył, przeprosił słuchaczy i przyjechał do domu. Mam wyrzuty sumienia... ale nadal boli, nie przechodzi. Reasumując dwie godziny bolesnych skurczy co 5 do 10 minut. Dostałam ciepłe picie, ułożyłam się na lewym boku i odpoczywam. Po dwóch godzinach... przeszło. Nareszcie. Chcieliśmy już jechać do szpitala.
Dziś cały dzień brzuch twardnieje, co kilkanaście minut, ale nic nie boli. O ile nie zacznie się dziś nic dziać, jutro idziemy do lekarza, będzie m.in. KTG więc sprawdzimy co to za skurcze i jak się ma Gabrysia.
Wczoraj była bardzo mało ruchliwa, dzisiaj umiarkowanie, trochę więcej kopie.
Ciekawe czy dużo nas takich stresów jeszcze czeka... na takie przygody jest chyba jeszcze za wcześnie... jeszcze 3 tygodnie chociaż, żeby Gabryś była donoszona...

16 grudnia 2013

Kartka z kalendarza 14.12.2013 r.

Dzisiaj kartka z kalendarza. Kolejny istotny dzień, który warto zapamiętać i uwiecznić krótkim wpisem. ;) Tak jak ostatnio wspominałam - tryb mojej aktywności był ostatnio zdecydowanie wzmożony, między innymi z powodu minionej soboty. Odbyło się moje małe Baby Shower. ;) Humory nam dopisywały, sporo dobrego jedzonka, odrobinę klimatycznych ozdób, Picollo i prezenty... czego chcieć więcej? :)
Za tydzień prawdopodobnie będzie powtórka, z tym, że już w innym składzie.

Gabrysia też jakoś dała radę. :) Z tym, że trochę ją dziś matka nastraszyła... Tak... w ciąży jest się dużo bardziej niezdarnym. Od ostatniego tygodnia stłukłam już trzy rzeczy, a tego dnia (żeby "sprawniej" szło mi ogarnianie mieszkania) tuż przed przyjściem dziewczyn upuściłam szklany wazon, który rozsypał się po podłodze w drobny mak. Odkurzać poszedł w ruch... ale żeby tego było mało, podkusiło mnie by część szkła pozbierać ręką, no i domyślacie się jak to się skończyło... Eh... dobrze, że się opanowałam i chwilę później miałam już dziewczyny, które pomogły mi się jakoś ogarnąć i posprzątać. ;)

To był udany dzień! :)))


 Brakuje tylko fotografki! Dziewczyny wyszły zdecydowanie niewyraźnie. ;)





11 grudnia 2013

Co się dzieje??

Dzisiaj skończyłyśmy 33 tc. Mąż znowu za granicą i znowu nie ma mi kto z rana zrobić fotek. ;) W niedzielę wróci to mam nadzieję, że to nadrobimy. Co do tytułu posta... cóż nie wiem ostatnio co się ze mną dzieje. Mentalnie/psychicznie mam siły na wszystko i wszystko chce mi się robić. Każdego dnia załatwiam różne sprawy, w kółko robię kilometry autem i codziennie jest jakiś spacer. Ale od kilku dni zmuszam swój organizm, a on swoje. :( Jeszcze dwa tygodnie temu spędziłam 5 godzin biegając po mieście na piechotę i po CH. Co prawda wróciłam skonana i palce u nóg dość mocno opuchły, ale nie wyszło mi to na złe. Wczoraj miałam zakupy co załatwienia, po godzinie wymiękłam i wracałam do auta w takim tempie, że byłam bliska przekonania, że już nie dojdę do niego. Dziś rano po krótkim sprzątaniu i śniadanku pojechałam trochę za miasto do przychodni rehabilitacyjnej. Zaczęłam cykl ćwiczeń z fizjoterapeutką na macie, piłce i z taśmami. Wszystko, żeby usprawnić swoje ciało i pomóc plecom i miednicy, która ostatnio doskwiera. Po ćwiczeniach przyszedł czas na masaż, który wykonał bardzo sympatyczny pan Michał. ;) Wychodząc czułam się znakomicie, więc pognałam od razu do CH dokończyć zakupy świąteczne, jedzeniowe i prezentowe. NO WAY! Po pół godzinie idąc z dwoma siatkami, stwierdziłam, że muszę natychmiast wracać, bo inaczej będą musieli mnie wynieść. Zadyszka okropna, mroczki przed oczami i ból stawów biodrowych. No nie... Więc wróciłam i ległam na chwilę, chociaż już mnie ciągnie dalej. Trzeba posprzątać, pomyć podłogi, pojechać do rodziców, dziś wieczorem jeszcze spotkanie z koleżanką bo w sobotę szykuje się małe wspólne świętowanie. No i co mam zrobić. Idę się zdrzemnąć na pół godzinki i zobaczymy co dalej.

Noce też nie są już "normalne". Wstaję często do toalety, a po powrocie nie mogę zasnąć. Gabrysia strasznie się wierci, dziś chyba w ogóle nie spała razem ze mną, cały czas podskoki, wygibasy i inne rewolucje. Sama jestem sobie winna, nie je się czekolady o 11 w nocy! Mała dostała cukru i masz...
Poza tym budzę się o 7, najpóźniej 7.30 i koniec spania, nie mogę już zasnąć.
Trochę jestem zła, bo jeszcze tyyyle bym chciała... może jakoś dam radę.

9 grudnia 2013

W grudniowym klimacie... :)

Spacer, kolacja i klimatyczny wieczór w domu. Nie mogę już doczekać się Świąt! Nie mogę już doczekać się Nowego Roku!! Nie mogę już doczekać się Gabrysi!!!

 



8 grudnia 2013

Niedzielny poranek - czyli fitness na basenie :)

Matka się rozkręca, a Córcia mam nadzieję, że jest z tego równie zadowolona jak jej mama. ;)
O czym mowa? Dzisiaj zaczęłam zajęcia fitness dla kobiet w ciąży, we wodzie. Po pierwszych zajęciach jestem bardzo zadowolona i ilość endorfin tak mi podskoczyła, że dzisiaj mogę przenosić góry. Jedyny minus, chociaż mały jest taki, że... wszystko mnie boli! hehe ;) Najbardziej ręce i ramiona. Dużo było ćwiczeń na tą partię ciała i po wyjściu z basenu ciężko było mi wytrzeć nawet porządnie włosy, ręce mi "odpadały". ;) Ćwiczenia oczywiście odbywały się przy muzyce i były naprawdę dość szybkie. Po takim maratonie jestem bardziej zmęczona niż po cotygodniowym "zwyczajnym" pływaniu. Niech mi ktoś jeszcze raz powie, że "po 6 miesiącu to zobaczysz, już tak ciężko jest i nic się człowiekowi nie chce..." - hę?? :)
U mnie wygląda to proporcjonalnie odwrotnie. Oczywiście odpoczywać muszę więcej i szybciej się męczę, ale nie doskwiera mi jeszcze syndrom kanapowca. ;) Oby tylko Córcia dobrze się czuła razem z mamą, oby było wszystko w porządku, to jeszcze zostało nam trochę czasu na takie czy inne małe szaleństwa. ;)
Teraz znikam, bo kolejny punkt programu to kawka u teściów, a zaraz po niej wyjazd nad jeziorko na spacer i obiadek w hotelu, gdzie rok temu odbyło się nasze wesele. Mam ochotę obudzić w sobie trochę tych cudownych wspomnień i złapać wiatr w żagle na kolejny tydzień, zwłaszcza że Małżon znowu znika na tydzień tym razem już nie za ocean, a za morze... trochę to zawsze bliżej. ;)
Miłej niedzieli!


6 grudnia 2013

Gabryskowe kocyki czas zaczac prac ;)

Słów kilka o Gabrysinych kocykach. Asortyment dostępny w sklepach jak i w sieci jest tak szeroki, że ciężko było wybrać i zdecydować się na jakiś konkretny wzór czy motyw. Tyle pięknych rzeczy! Tym samym mamy kilka różnych, ale myślę, że wszystkie będą w użytku i przydadzą się. W tym momencie siedzą w pralce na 30st... mam wielką nadzieję, że nic się nie odkształci po praniu...


 kocyk Dolly

kocyk La Millou

kocyk z Pepco 

kocyk Zaffiro

 rożek, który po rozłożeniu również może służyć do przykrycia


Brakuje otulaczy, poduszek, pościelek i prześcieradeł - te dniach również wylądują w praniu. ;) Może uda mi się coś niecoś Wam jeszcze pokazać.

ps. na dniach zacznę projekt dekoracji kącika dla Dzidziulinki. Motyw przewodni gwiazdy oraz sowy ;) - jeśli macie/znacie jakieś fajne inspiracje, dodatki w tym klimacie, podzielcie się koniecznie! :)

4 grudnia 2013

32 tc!

32 tydzień.

Samopoczucie: dobre, od czasu do czasu niepokój i puszczają mi nerwy, wtedy jest ryk
Objawy fizyczne: częste napinania brzucha i ból w godzinach późno wieczornych, ból kości miednicy zwłaszcza rano po wstaniu z łóżka, ból kręgosłupa części lędźwiowo-krzyżowej, ból piersi
Masa ciała: +6 kg do wagi sprzed ciąży
Obwód brzucha: ?
Zachcianki: kiszonki - kapucha i ogórki ;) pierniczki, herbatki z cynamonem i goździkami
Inne dolegliwości: puchnące palce u rąk i nóg, częste zmęczenie, ból pęcherza zwłaszcza w nocy
Rozstępy: brak, pępek wklęsły - nadal się smarujemy!
Linea nigra: brak
Problemy ze skórą: brak
Spanie: problem z wygodnym ułożeniem się, częste wstawanie do toalety po 3-4 razy
Masa córeczki: 2200 g! (z badania 05.12.2013 r.)
Szacowana długość ciała: ok. 42 cm
Co lubię ostatnio robić najbardziej?: planować wszystko dla naszej Córeczki, ćwiczyć fizycznie, dobrze jeść, spotykać się ze znajomymi i rodziną, chodzić na warsztaty i inne spotkania dla przyszłych rodziców, planować przyszłość zawodową i edukacyjną na czas po narodzinach Gabiuszki
Czego nie lubię ostatnio robić?: kłaść się w ciągu dnia, nie lubię gdy wszystko leci mi z rąk i co chwilę muszę się po coś schylać, siedzieć sama w domu, nie znoszę się zamartwiać, nie lubię rano poszukiwać ubrań w które jeszcze się mieszczę (bo w większość bluzek przedciążowych już ledwo wchodzę)
 Najbliższe plany "ciążowe" i nie tylko: spotkanie z położną, kolejne warsztaty, wizyta u fizjoterapeuty,
urządzanie kącika dla Małej + kolejne zakupy, pranie Gabrysiowych rzeczy, fitness na pływalni dla kobiet w ciąży, być może zajęcia z tańca dla przyszłych mam oraz kolejne wizyty lekarskie, wyjazd z Poślubionym na weekend (pewnie nasz ostatni wyjazd we "2" ;) ), wykończanie mieszkania, globalne sprzątanie i dekorowanie przedświąteczne naszego gniazdka, sesja ciążowa (jutro!), robienie albumu scrapbooking dla Gabryśki oraz szycie dla niej zabawek i poduszeczek... ufff i jeszcze trochę innych rzeczy ;)







1 grudnia 2013

Dwa miesiące!

Pozostały nam dwa miesiące do terminu porodu, jedyne 8 tygodni! Czas przyspieszył, niezaprzeczalnie. Tak jak większość z Was cieszę się, że wyprawkę, wszelkie zakupy i załatwianie rozłożyłam sobie w czasie, nie wyobrażam sobie teraz dopiero zaczynać i poszukiwać cudeniek dla Córci. Chyba nie miałabym już sił na codzienne eskapady po mieście, przygotowywanie spisu rzeczy których będziemy potrzebować itd. Sporo rzeczy co prawda zamawialiśmy w sieci, ale często z tego powodu że w sklepach stacjonarnych były wyższe ceny (np. wózek, łóżeczko) lub chcieliśmy coś bardziej oryginalnego (pościelki, kocyki itd.).

Nie mogę się już doczekać. Radość miesza się z niepokojem, a czasem nawet ze strachem. Przydałby się w takiej sytuacji wrodzony optymizm, niestety ja jestem pesymistką i to straszną, muszę bardzo walczyć i pracować nad tym by myśleć pozytywnie, w bardzo wielu sytuacjach.

Gabryśka powinna dobijać do 2 kg. Niedługo wizyta i przekonamy się ile waży nasze Szczęście.
Po mamie też widać, że Dzidzia rośnie, a jak! Mąż daleko, z samowyzwalaczem nie mogę się dogadać jakoś. Zdjęcie z początku tygodnia.


Za nami także pierwsze dwa Gabiuszkowe prania. Chciałam bardzo kupić proszek ekologiczny, ponieważ zamierzamy nie używać dla Gabiuszki drogeryjnych ani aptecznych kosmetyków dla niemowląt, a tylko organiczną i nieuczulającą pielęgnację (m.in. naturalny płyn Aleppo, nierafinowany olej kokosowy, olejek ze słodkich migdałów - w razie potrzeby, czy masło Shea - takim maleństwom nie jest naszym zdaniem potrzebna chemia którą serwuje 99% firm kosmetycznych czy dermokosmetycznych, zwłaszcza że skórka maluchów jest 10 razy bardziej chłonna na chemię od naszej dojrzałej jakby nie patrzeć już skóry. A do prania jako dodatek olejek lawendowy o działaniu antybakteryjnym). Niestety upatrzony proszek organiczny, który starcza na 10 prań - kosztuje przeszło 50 zł. To trochę sporo, biorąc pod uwagę jak często pierze się rzeczy Maluchom.
Dlatego póki co użyłam proszku Jelp i płynu z Loveli. Byłoby dobrze, gdyby najdroższe w tym przypadku okazało się najlepsze, ale powie nam o tym dopiero nasza Córcia. Czemu aż tak się na tym skupiam? Mąż jako dziecko miał extremalnie alergiczną skórę, nadal w sumie taką ma. Ja również skórę mam bardzo wrażliwą, ale nie alergiczną. Chcemy więc zminimalizować ryzyko podrażnień u naszego Maleństwa. Poza tym to jasne, że im mniej chemii tym lepiej lub im później wprowadzona chemia - tym lepiej.
Na koniec udokumentowane pranie partii Gabiuszkowych ciuszków. Sporo nam tego wszyło, a uprałam tylko rozmiary 50, 56 i 62. Resztą zajmiemy się gdy Gabi będzie już z nami i ciut podrośnie. Niektórzy dziwią się, że już robię pranie. No cóż 32 tydzień to chyba nie za wcześnie, przynajmniej moim zdaniem. Za miesiąc mogę już nie mieć tyle werwy do układania, przekładania, prasowania i urządzania kącika naszej Kruszynce. Ciuszki po praniu zapakowałam w czystą poszewkę od pościeli, tak aby nie okurzyły się i w tygodniu zrobię prasowanie po czym poukładam w szafce.


Dla zainteresowanych nietoksyczną pielęgnacją polecam bardzo krótki artykuł, który fajnie podsumowuje to, jakimi środkami możemy zastąpić tradycyjne preparaty tj. proszki, balsamy, szampon dla niemowląt - jest podany tylko jeden przepis na każdy produkt, ale to zawsze już coś na początek.

A teraz przede mną niedzielna kawka (dla mnie herbatka) + domowej roboty pączek. Jeden chyba nie zaszkodzi. ;) Gabryś daje znać kopniaczkami... w samą porę Córciu, bo od rana jeszcze nie przywitałaś się z Mamą. :)

29 listopada 2013

Rozdanie - WYNIKI!

Witam wszystkie zainteresowane tym postem dziewczyny! ;) Dzisiaj w związku z tym, że mam sporo planów, a wieczorem szkołę rodzenia (i nie chciałabym przesuwać wyników do soboty) podsumowuję rozdanie i ogłaszam wyniki. :)

W rozdaniu udział wzięły (kolejność przypadkowa): Magdalena, Szafomania/Dogomania, Dagmara Gryksa, Anna, Rozito, Asja, Makola, Kamila S., Zapracowana Mama, Tryb loading czyli jestem w ciąży, Retromoderna i Malinowelove. 

Losowanie jak widzicie poniżej, było baaaardzo klasyczne ;P żadnych internetowych maszyn losujących, tylko i wyłącznie moja ręka. ;)

oto wszystkie uczestniczki rozdania
 

 słoiczek z przygotowanymi nickami...

losujemy...

a oto zwyciężczyni rozdania!


Zapracowana Mama z bloga: zapracowanamamaijejswiat.blogspot.com
Serdecznie Ci gratuluję i proszę o kontakt oraz Twój adres do wysyłki wygranej - na mojego maila.
Raz jeszcze gratulacje i dziękuję wszystkim dziewczynom za wzięcie udziału w rozdaniu. 
Mam nadzieję, że w najbliższym czasie pojawi się kolejne. ;)

24 listopada 2013

Kartka z kalendarza... 24.11.2013 r.

Dziś Tatuś Gabrysi poleciał daleko za Ocean. Pogoda w San Francisco nawet, nawet... ale opalić to się już raczej nie opali. ;) Gdyby nie Dwupak mój najcudowniejszy, frunęłabym teraz razem z Mężem, ale loty 16 godzinne nie są dla takich jak My teraz. Troszkę żal... a co najważniejsze będę na pewno tęsknić... już tęsknie, musimy uzbroić się w cierpliwość przez te 8 dni, planów mamy dużo, więc niech czas goni.

Coraz częściej dopada mnie myśl, że już tak niewiele nam zostało... z jednej strony chciałabym już być po i mieć Maleńką w swoich ramionach, ale z drugiej strony gdy tak cudnie obraca się wokół własnej osi w moim brzuchu, kopie tak że aż podskakuję i główką zgniata mi pęcherz ;) wiem już... że będę za tym tęsknić i za brzuszkiem również. :)

Ostatnio zaczęłam mieć problemy ze snem, jeszcze nigdy wcześniej mi takie nie towarzyszyły. Często wstaję do toalety w nocy, Mała ostatnio bardzo aktywizuje się w nocy, robi się coraz bardziej niewygodnie. Mimo, że staram się spać na lewym boku, często budzę się na prawym, niekiedy nawet na wznak. W nocy zaczyna mnie boleć biodro na którym leżę, miednica... i to pewnie dlatego.

Poza tym działamy, dużo planujemy, załatwiamy, jeździmy autem, nadal chodzimy na basen, na szkołę rodzenia, szykujemy się na cotygodniową jogę i spotykamy się z rodzinką i znajomymi. Myślę, że pierwsze tygodnie z Gabryśką będą skierowane właśnie dla niej i dla naszej dwójki, także póki możemy i mamy siły, nie dajemy się jesiennej chandrze i bólom kręgosłupa.

Powoli też przestaje mnie "widać", a na pierwszy plan wychodzi Gabiuszka i to ona skupia na sobie całą uwagę innych osób. Co zresztą widać poniżej. ;)))





Dziewczyny zapraszam Was serdecznie do poprzedniej notki i do wzięcia udziału w rozdaniu - 
do zgarnięcia koszula nocna do karmienia i próbki (mini) kosmetyków.
Zapraszam! 

22 listopada 2013

ROZDANIE!

Dziewczyny piszę na szybko, w chyba dość miłej sprawie. :) Proponuję Wam pierwsze rozdanie na moim blogu, skierowane dla wszystkich przyszłych mam i mam karmiących. ;)
W trakcie zakupów wyprawkowych dla mnie i Dzidziulinki hurtowo kupiłam sobie trzy koszulki nocne do karmienia (przy okazji ciążowe). W międzyczasie przybyły mi inne, więc chętnie podzielę się jedną nową koszulą. Wysyłam ją w fabrycznym opakowaniu, z metkami.
Rozmiar z metki to standardowe S/M, skład materiału to 95% bawełna i 5 % elastan
dokładne wymiary: 
biust - 2 razy: 41-50cm
szerokość pod biustem: 40cm
długość: 90cm
długość rękawa: 14 cm
szerokość rękawa- 15 cm 
Dokładnie wygląda ona tak ;)


Zasady rozdania są bardzo proste, wystarczy być obserwatorem mojego bloga, wrzucić krótką informację o rozdaniu w swoim najbliższym poście - dodając w nim również link do mojego bloga oraz napisać w komentarzu poniżej, że jest się zainteresowanym koszulką. ;)
Rozdanie trwa do przyszłego piątku (tj. 29.11) czyli przez tydzień, na koniec zrobię losowanie i w piątek wieczorem umieszczę wpis ze zwycięzcą, którego będę prosiła o adres dostawy. ;) 
Dołączę również kilka próbek i mini kosmetyków, być może przydadzą się do wyprawki szpitalnej. :)

Mam nadzieję, że pomysł Wam się podoba i będą jakieś chętne na koszulkę. ;)

Gadzety, urzadzenia i inne umilacze - przydatne podczas ciazy

Takowy post miał się pojawić już jakieś... 2 miesiące temu, ale jak wspominałam wcześniej mam spore "tyły" z dodawaniem wpisów...mam nadzieję, że uda mi się to nadrobić.
Dzisiejszy post dotyczy urządzeń, gadżetów i innych umilaczy, które bardzo przysłużyły mi się i nadal pomagają mi podczas ciąży. Wszystkie umówione poniżej rzeczy użytkuję regularnie i w znacznym stopniu przyczyniają się one teraz do poprawy komfortu mojego funkcjonowania. ;)

No 1. Angel Sounds - czyli detektor tętna płodu, który zakupiłam będąc jakoś w 18 lub 19 tygodniu ciąży. Pomimo stresu ze strony mojego męża (że np. nie uda mi się znaleźć serduszka Małej i zacznę panikować), od pierwszego użycia aż do teraz - nie ma z tym najmniejszego problemu. Nie nadużywam go również w stosowaniu. Do ok 22-24 tygodnia ciąży stosowałam go częściej, bo rzadziej czułam ruchy Gabryśki. Teraz kilka, a czasem kilkanaście razy dziennie raczy mnie kopniaczkami, obrotami itp. więc słucham sobie tak raz w tygodniu dla ukojenia nerwów. ;) Odgłos bicia serca Malucha można również nagrać, a także własne bicie serca i potem puścić Maluchowi gdy pojawi się już po drugiej stronie brzuszka. ;) Dla mnie urządzenie genialne i nieodzowne, uchroniło mnie wielokrotnie podczas dni "ciszy" naszej Kruszynki, od niepotrzebnego stresu i panikowania. Jednym słowem POLECAM!


No 2. Be Safe - adapter do pasów, który kupił mi mąż gdy wkraczałam w 6 miesiąc ciąży. Jestem uzależniona od prowadzenia auta, nie wyobrażam sobie już nie posiadać prawa jazdy. Zakupy w centrum handlowym, wycieczki poza miasto, jeżdżenie po lekarzach, na badania, czy przemieszczanie się w ciągu dnia z naszego mieszkania do rodziców, do teściów, do znajomych - realizowanie tych spraw w ciągu dnia i popołudniami byłoby znacznie utrudnione, a niekiedy nawet niemożliwe gdyby nie auto. Poza tym lubię być niezależna i ogarniać jak najwięcej rzeczy bez pomocy osób trzecich. Tak więc pomimo naszej "umowy" z mężem, że po 5 miesiącu ciąży przesiadam się tylko na fotel pasażera, stało się to średnio wykonalne, bo z połową spraw musiałabym czekać, aż skończy on pracę i wróci wieczorem do domu. Be Safe to rekomendowany i przebadany adapter, który w razie stłuczki/wypadku utrzymuje dolną część pasów na naszej miednicy, przez co uniemożliwia przesunięcie się pasów wyżej na brzuch i ucisk brzucha. Gdy mój brzuszek stał się już zauważalny, stresowałam się podczas prowadzenia auta, a obowiązek zapinania pasów również dotyczy kobiet w ciąży. Gadżet ten dał mi poczucie dużo większego bezpieczeństwa i komfortu. Uważam, że naprawdę opłaca się go nabyć i użytkować, jeśli sporo czasu spędza się w aucie, czy to za kierownicą czy na miejscu pasażera.




No 3. MAMA MIO Tummy Rub - masełko do ciała, zapobiegające powstawaniu rozstępów, do stosowania na brzuchu, udach, pośladkach. Jak dla mnie absolutny hit. Z wcześniejszego postu dotyczącego preparatów na rozstępy, mogłyście wyczytać, że zmieniałam je i po kolei testowałam różne, z różnych półek cenowych. Tummy Rub Butter absolutnie pobija wszystkie pozostałe preparaty. Nadal łączę go z oliwkami, którymi masuję ciało po prysznicu lub po kąpieli, ale żaden inny kosmetyk tak dobrze nie nawilżał mojej skóry na cały dzień. Podczas używania innych kremów np. Mustela, Pharmeceris - po kilku godzinach brzuch stawał się "suchy", skóra napięta i zaczynał swędzić. Z tym masełkiem wystarczy raz dziennie rano wysmarować dobrze brzuch i inne newralgiczne miejsca, a do samego wieczora skóra jest przyjemnie nawilżona i nic nie swędzi. Nawet jeśli pojawią się u mnie jakiekolwiek rozstępy (póki co, ich nie mam), to nadal będę polecać to masełko, bo daje niesamowity komfort mojej skórze, przy tym jest bardzo przyjemne w rozprowadzaniu i przepięknie pachnie.



No 4. UKALA Boots - czyli najwygodniejsze i najcieplejsze buty na świecie, mój hit na tegoroczną jesień/zimę. Idealny model na zimne dni dla kobiet w ciąży. Te buty ratują mnie w wielu sytuacjach, ponieważ mam już spory problem z wiązaniem sznurowadeł. Świetnie sprawdzają się na spacery, są wygodne i bardzo cieplutkie (wyściółka z owczej wełny), rewelacyjnie sprawdzają się gdy jadę na basen - raz dwa można je założyć i zdjąć, a przy okazji nie trzeba bawić się z zakładaniem skarpetek ;) buty są tak ciepłe, że nawet przy mrozach w zeszłym roku mogłam je nosić bez skarpet, a stópki były wręcz gorące. :) Idealne gdy wychodzę gdzieś szybko coś załatwić, zakładanie butów zajmuje mi 30 sekund. Strzał w 10! i moje ukłony dla tego, kto wymyślił te buty! Wiem, że niektórym się nie podobają, zdecydowanie nie jest to obuwie eleganckie czy profilowane... ale coś za coś, myślę, że nie istnieją inne - tak ciepłe, tak miękkie i tak wygodne buty zimowe.



No 5. Przedłużki do biustonoszy - mała rzecz a jaka zmiana w komforcie noszenia bielizny. Być może dla części z Was będzie to śmieszne, ale naprawdę ten mały gadżet bardzo mi się przysłużył, zwłaszcza w ostatnich tygodniach. :) W połowie ciąży musiałam odłożyć na półkę wszystkie dotychczas noszona staniki, we wszystkich było mi niewygodnie. Bazowałam tylko na dwóch nowych, które prałam na zmianę, a które były wygodne przede wszystkim z tego powodu, że nie posiadały fiszbin, chociaż nadal były usztywniane. Przedłużki do staników uratowały... mój biust. ;) Dzięki nim nic mnie nie ciśnie, nie uwiera i nie przeszkadza tak jak wcześniej, przy okazji zaoszczędziłam trochę, bo byłam już bliska zakupienia kolejnych dwóch sztuk w rozmiarze i budowie, która po ciąży na pewno by mi już nie odpowiadała. Przy okazji polecam Wam świetne staniki do karmienia marki TRIUMPH, które są ładne, eleganckie i przy okazji posiadają usztywniane miseczki - dla tych, które nie lubią/nie czują się w miękkich stanikach z materiału. Przy okazji dobrze nosi się je także w ciąży. ;)


TRIUMPH Mamabel Plain P / Cotton P


No 6. Dresowe spodnie ciążowe z panelem - idealny wynalazek do funkcjonowania "po domu".  Kupiłam ze trzy pary legginsów ciążowych, ale w tym momencie wszystkie mnie cisną, zakładam je więc na wyjścia bo dobrze wyglądają do ciepłych sukienek i tunik. Z dresami nie ma tego problemu. ;) Panel jest na tyle wysoki (teraz już wiem, że jest to bardzo ważna cecha spodni ciążowych), przypada tak wysoko, że nie ma mowy o jakimkolwiek dyskomforcie, czy ucisku gumki na środku brzucha.
Po śmigania po domu, na spacer, do spożywczaka - nie ma lepszych i wygodniejszych dla mnie spodni. ;)
Ja idealny model znalazłam na Allegro u użytkownika anda47. Spodnie są tanie, wytrzymałe podczas prania i niesamowicie wygodne! Zainteresowanym polecam od razu zakupić dwie pary, żeby nie płacić podwójnie za wysyłkę, tak jak ja to zrobiłam. ;)


No 7. Majtki typu hipstery - konkretnie chodzi o majtki "biodrówki" z niższym stanem. Męczyłam się trochę zakładając zwykłe figi, a o bieliźnie z wyższym stanem już od dawna nie było mowy. Taki model jest zdecydowanie moim faworytem w ciąży i bardzo żałuję, że wcześniej nie wpadłam na ten pomysł, by przestawić się na tego typu bieliznę. Dla mnie są po prostu najwygodniejsze, a jak możecie zauważyć komfort noszenia różnych elementów garderoby, ma dla mnie spore znaczenie. Być może jestem po prostu wybredna, niemniej jest to w tym momencie jedyna bielizna, której po założeniu "nie czuję" i nic mi nie przeszkadza w obrębie brzuszka. Dzięki temu mogę nosić swój zwykły rozmiar bielizny, nie muszę zmieniać na rozmiar większy, tak aby większy był obwód w biodrach.
Na zdjęciu Triumph Body Make-Up Hipster.




No 8. L'occitane Almond Shower Oil - zdecydowanie ulubiony kosmetyk do mycia ciała w trakcie ciąży. Przepięknie pachnie, fajnie pielęgnuje ciało - nie wysuszając go. Taka odrobina luksusu z samego rana pozytywnie wpływa na moje samopoczucie. Wieczorem świetnie sprawdza się podczas relaksującej ciepłej kąpieli. Zdecydowanie jest to jeden z moich wspomagaczy - które niejednokrotnie ratują mnie przed jesienną chandrą. Jednym słowem mała rzecz, a cieszy i przy okazji obłędnie i "ciepło" pachnie. :)
Jako kosmetykomaniaczka, nie mogłabym o nim tutaj nie wspomnieć. ;)



No 9. Jednodniowe/świeżo wyciskane soki - czyli ni to gadżet, ni urządzenie - ale dla mnie to zdecydowany must have w trakcie ciąży! ;) Od czasu do czasu mam serwowane domowej roboty soki, ale w między czasie często mam ochotę na coś słodszego do picia. Zwykłych soków z kartoników piję mało, szczerze mówiąc przestały mi smakować, są dla mnie stanowczo za słodkie. :/ Jednodniowe i świeżo wyciskane soki, zarówno z owoców jak i z warzyw to spora porcja witamin, minerałów które przyswajamy najszybciej, bo zamiast jeść wszystko osobno, wypijany raz dwa pyszny sok. Przede wszystkim polecam Wam soki robione w domu, najlepiej przy użyciu wyciskarki, a nie sokowirówki (tutaj pod wpływem ciepła wydzielanego podczas działania maszyny, zabijana jest część witamin z owoców i warzyw). Hitem na zimne wieczory jest bezalkoholowy grzaniec. :) Wystarczą dwie pomarańcze, mandarynki/cytryna, trochę imbiru (korzeń) - wyciskamy z nich sok i lekko podgrzewamy. Dodajemy odrobinę goździków, cynamonu i opcjonalnie kawałek brzoskwini. Możemy ze wszystkiego przyrządzić też wywar i wymieszać pół na pół z ciepłą herbatą. Samo zdrowie. Yummy! :)))




Jak widzicie przedział rzeczy bardzo zróżnicowany. :) Numeracja ma tutaj znaczenie, bo na początku opisałam najbardziej przydatne i najważniejsze dla mnie elementy, a na końcu jak widzicie trochę więcej przyjemności. ;) Jeśli w między czasie okaże się, że o czymś ważnym zapomniałam, postaram się dodać aktualizację.

18 listopada 2013

Kartka z kalendarza 15.11.2013 r.


Piątek, 15 listopada. Mamę w końcu olśniło. Kombinowała od kilku, w sumie kilkunastu dobrych tygodni, nie mogąc "poczuć" tego jak jej Kruszynka ma na imię??? Pojawiały się nowe wersje, niestety większość imion która podobała się Mamie, nie bardzo podobała się Tacie i na odwrót. Ale w piątek Mama ni stąd ni zowąd w końcu zrozumiała, że ta Mała dziewuszka w brzuszku to...?
Nasza Gabryśka! :) Nadal troszkę żal mi Marcelinki, Julianny, Marianny i Mai - moje pozostałe najważniejsze typy imion. No! Ale 1,5 kg dziewuszka nie mogła dłużej pozostać tylko Dzidziulinką, bo zaczynały się pojawiać u rodziców wyrzuty sumienia. ;) Dokładnie od 25 tygodni Tatusiowi podoba się Gabrysia, za to po mnie odziedziczy drugie imię. ;)

Na koniec rzecz mniej istotna, czyli szafa Gabryśki. To tutaj mieszka (prawie) cała nasza pieczołowicie budowana wyprawka dla niej. ;P Mieliśmy nadzieję, że też się w niej zmieścimy, niestety jedyne nasze rzeczy to moja poducha do spania, ręczniki i półka z rzeczami do porodu i po porodzie, czyli wyprawka młodej Mamy. ;) Chciałabym kiedyś pokazać Wam jakie cuda mieszczą się na tych półkach i w tych kartonikach Małej, ale nie wiem czy starczy mi na to czasu. :(



W każdym razie z naszej trzy-stronicowej listy wyprawkowej została nam tylko jedna, niepełna kartka. Jest dobrze! :) Nie możemy się już Ciebie doczekać po drugiej stronie brzuszka!







15 listopada 2013

Poranna gimnastyka ;)

Po dzisiejszym śniadanku zaczęła się gimnastyka, tudzież przeciąganie się Dzidziulinki. ;)
Niestety nie udało mi się uchwycić najbardziej spektakularnych efektów, kiedy to mój brzuch wyglądał jak wierzchołek góry lodowej i to kilka razy pod rząd. Pobiegłam po aparat i na szybko udało mi się zrobić tylko dwa zdjęcia, Mała ewidentnie nie chciała współpracować, gdy tylko odkładałam aparat zaczynała swoje harce, a gdy leżałam 10 min z włączonym aparatem - cisza jak makiem zasiał!
Leżałam zupełnie prosto, żeby nie było wątpliwości. ;) Mała się wypycha i wraca do poprzedniej pozycji w tempie expresowym, tak więc zrobienie Jej zdjęcia graniczyło z cudem.
Ostatnie zdjęcie to dla porównania brzuszek bez wygibasów. ;)

Wiem, że taki widok jest dla większości pewnie zwyczajny...ale ja się tam nim zachwycam! :)



14 listopada 2013

Poczatek 30 tc ?????

Nie dowierzam. Dopiero co byłam na spotkaniu rodzinnym 2 listopada, dopiero co zapisywałam nas na szkołę rodzenia, a przed nami już trzecie spotkanie, dopiero co cieszyłam się, że nasze Maleństwo dobija do kilograma i jest już takie "duże"! ;) Rozpoczynamy 30 tydzień ciąży, co oznacza, że za 6 dni pozostanie nam już tylko 25% (z 40stu tygodni ciąży). Chyba czas zacząć przygotowania pełną parą. :)

Samopoczucie: średnie, duża drażliwość, wybuchowość i płacz co drugi dzień :/
Objawy fizyczne: powróciły wieczorne mdłości, trzy razy wymiotowałam w przeciągu ostatniego miesiąca, częste napinania brzucha, ból kości miednicy zwłaszcza rano po wstaniu z łóżka i kręgosłupa, ból piersi, od kilku dni przeziębienie z bolącym gardłem na czele
Masa ciała: +5,5 kg do wagi sprzed ciąży
Obwód brzucha: 98 cm
Zachcianki: wszystko co słodkie, czyli to czego muszę teraz unikać...
Inne dolegliwości: puchnące palce u rąk, częste zmęczenie i znużenie
Rozstępy: brak, pępek wklęsły - na swoim miejscu i w swoim kształcie ;) Smarujemy się intensywnie!
Linea nigra: brak
Problemy ze skórą: cera ok, męczą mnie tylko wiecznie tworzące się zajady, skóra bardzo wrażliwa
Spanie: problem z wygodnym ułożeniem się, gdy zasnę śpię już bezproblemowo
(chodzenie do toalety 2-3 razy w ciągu nocy)
Masa córeczki (z 12.11.2013 r.): 1350 g
Szacowana długość ciała: ok. 37-40 cm
Co lubię ostatnio robić najbardziej?:  buszować w sieci w poszukiwaniu rzeczy dla Córci, spędzać czas kameralnie z rodziną i przyjaciółmi, chodzić do kawiarni, spacerować gdy jest jeszcze jasno, spędzać wieczory przy świecach, kominku (u teściów ;) ) i dobrej herbacie, ciepłe kąpiele w pachnących olejkach, lubię wpatrywać się w brzuch i gadać lub śpiewać Małej :)
Czego nie lubię ostatnio robić?: zakupów jedzeniowych, przyrządzania obiadów (wolę robić desery...), nie lubię zakładać pończoch uciskowych, nie lubię gdy wszystko leci mi z rąk i co chwilę muszę się po coś schylać, siedzieć sama w domu (więc w sumie nigdy nie siedzę sama), przebywać w tłumie ludzi, wychodzić na zewnątrz bez make up'u, nie znoszę się zamartwiać ;)
Najbliższe plany "ciążowe" ?: szkoła rodzenia ciąg dalszy, spotkanie z położną, wizyta u fizjoterapeuty,
kolejne badania krwi, urządzanie kącika dla Małej + kolejne zakupy, kurowanie się z przeziębienia






12 listopada 2013

Luzny temat - dylematy zakupowe

Bardzo cieszę się, że w dzisiejszych czasach mamy tak duży wybór akcesoriów i wyprawki dla dziecka. Kiedyś takich dylematów nie było, bo i produktów nie było. Jest się z czego cieszyć, bo asortymenty niektórych sklepów - zarówno tych stacjonarnych jak i tylko online - niekiedy naprawdę zachwycają.
Problemem są natomiast ceny, często po prostu na kieszeń osoby zarabiającej w zachodniej części Europy. Dlatego nie dziwi mnie fakt, że przeglądając paki ubrań na ebay po dzieciach np z UK, w 99% widzę ubrania markowe z wyższej półki cenowej. Dlatego żeby dopełnić naszą wyprawkę dla Małej, wzięliśmy udział w takiej licytacji i za stosunkowe niedużo pieniążki staliśmy się posiadaczami dodatkowych 40 ciuszków takich marek jak Next, Mothercare, Bébé Coco, Bonnie Baby itp. Ubranka w stanie idealnym, część zupełnie nowa jeszcze z metkami. Dlaczego by nie skorzystać z takiej okazji? Grunt to dobrze kombinować. ;) Reszta naszej wyprawki ciuszkowej składa się zarówno z markowych ciuszków, które kupowałam sukcesywnie raz na jakiś czas lub z tzw. no name, które spełniły moje dwa główne wymagania: miały ładny, nietandetny wzór (lub były całkowicie gładkie) oraz wykonane były ze 100% bawełny, najlepiej organicznej (bez sztucznych dodatków). Kupowanie ciuszków zakończone. Był czas na wózek, kocyki, pościelki i elementy związane z karmieniem (tutaj skusiłam się na asortyment firmy Medela - filozofia marki i prowadzone przez nich badania naprawdę mnie przekonują). Gdy ogarnę się w mieszkaniu na pewno pozamieszczam kilka zdjęć naszej (mojej i Małej) wyprawkowej szafy. :)

Teraz przed nami następny krok w uzupełnianiu wyprawki dla Córeczki. A poniżej kolejne małe dylematy. Jeśli macie jakieś propozycje lub możecie coś polecić w tej tematyce to czekam na Wasze sugestie i porady. :)

1. Materacyk - z wkładem sztucznym (silikonowym) czy naturalnym (gryka, kokos, bambus, trawa cytrynowa). Nie tak dawno był szał na te "naturalne" wkłady. Teraz coraz częściej słyszę, że: szybciej się psują pod wpływem wilgoci, namnażają się w nich łatwiej roztocza i bakterie, mają specyficzny i dość wyraźny zapach, który może przeszkadzać). Na który rodzaj padł Wasz wybór?

2. Łóżeczko czy kosz Mojżesza (na początek) - byłam przez dłuższy czas stanowczo za koszem, bo wygodny, bo lekki, bo przyjemny i dość ciasny co jest ważne dla noworodka. Najnowsze badania dowodzą, że noworodki śpiące same w dużych niemowlęcych łóżeczkach, częściej odczuwają smutek spowodowany osamotnieniem, od dzieci które śpią blisko swoich rodziców, a w ciągu dnia ciasto owinięte np w małych kołyskach lub właśnie miękkich koszach. Ostatnio na szkole rodzenia, którą zaczęliśmy z mężem, położna powiedziała słowa, które bardzo utkwiły mi w pamięci... że "jesteśmy jednym z niewielu ssaków, które po okresie ciąży (gdy Maleństwo cały czas miało ciepło, było kołysane i lulane) tuż po porodzie wyrzucamy je z "gniazda" i radykalnie zmniejszamy nasz bliski kontakt z nim" - pomimo, że samo pojawienie się go po drugiej stronie brzuszka i wszystkie zmiany wokoło - są ogromnym szokiem dla każdego maleństwo (bez względu czy mówimy o człowieku czy o zwierzęciu - wszystkie te najmniejsze istoty potrzebują tego samego - bliskości, ciepła, poczucia bezpieczeństwa i pokarmu - ssania). 
Niestety nasze mieszkanko póki co jest małe, więc zastanawiam się czy kosz + gondola + później łóżeczko zmieszczą się na naszym metrażu. Co więc wybrać...?

3. Wyposażenie wózka - wózek już mamy, a teraz czy kupować pościel i wyprawkę przeznaczoną konkretnie do gondoli, czy raczej po prostu postawić na grubsze kocyki pod dziecko i do przykrycia? A dodatkowo pozostaje dylemat torby, która nie jest dołączana do naszego wózka - kupować markową x-landera czy postawić na tańszą, niedopasowaną bezpośrednio do naszego wózka?

4. Nocne światło - które ma ułatwić zajmowanie się Maleństwem w nocy, czy kupić kinkiet na włącznik o ciepły i delikatnym świetle, czy lampkę wkładaną do kontaktu która będzie delikatnie świecić się przez całą noc? Będziemy spać z Córcią w tym samym pokoju.

5. Kosmetyki - będę kupować dopiero przed końcem grudnia, ale zastanawiam się na jaką markę postawić. Zdecydowanie chciałabym, aby było to produkty organiczne (na pewno pozbawione parabenów, perfumów i parafiny - która jest syntetyczna i ropopochodna i nijak nie współgra z delikatną skórą dziecka, jedynie może ją zapychać). Myślę nad kosmetykami Pat&Rub oraz kilkoma francuskimi markami dla noworodków i niemowląt. A może...? - postawić na zupełnie naturalną pielęgnację i zakupić nierafinowany olejek organiczny do kąpieli, który nie ma prawa uczulić; mąkę ziemniaczaną do mycia pupy i masło Shea do nawilżania ew. przesuszonej skórki dziecka? I stosować tak chociażby przez pierwsze 4 tygodnie życia Maleństwa, kiedy skóra jest najbardziej delikatna i każdą substancję którą użyjemy wchłania do wewnątrz?

6. Tummy Tub (wiaderko do kąpieli) czy wanienka? - póki co jestem murem za wiaderkiem...ale zastanawiam się czy oprócz pozytywnych skutków u Maleństwa, jakie niesie dla niego kąpiel w pionowej pozycji, będzie nam wygodnie tak kąpać Maluszka? Czy nie będziemy się stresować podczas podtrzymywania jej główki i w końcu czy będziemy w stanie kąpać w pojedynkę, czy zawsze będą musiały robić to dwie osoby?

Jak podkreśliłam, są to takie dość luźne dylematy - tzn. nie staję na głowie przed podjęciem każdej jednej takiej decyzji, ale niemniej trochę zaprzątają one moją głowę. Wciąż pojawiają się nowe znaki zapytania, dużo czytam nowych doniesień i badań na różne tematy - mam jednak świadomość, że za 10 lat może okazać się, że było one nie do końca trafione, a naukowcy w jakiejś kwestii diametralnie zmienili swoje zdanie. 

Nie zmienia to jednak tego, że chciałabym móc jak najlepiej przygotować się na przyjście mojej Córeczki w absolutnie każdej dziedzinie (wiem, że się nie da!) ale na tyle na ile pozwoli mi czas, wiedza, fundusze i intuicja będę się starać. :)




*************************************************************

Poza tym dzisiaj mamy wizytę u lekarza - nareszcie! Dla mnie 4 tygodnie oczekiwania na taką wizytę to prawie wieczność! Dziś znowu się zobaczymy nasza Kruszynko! :) 

Test obciążenia glukozą (75g) wyszedł dobrze. Z czego bardzo się cieszę, mogę jeść dalej lody. ;)
EDIT: jednak wg mojej lekarki poziom glukozy na czczo, wyszedł mi zbyt wysoki... mam często badać glukozę i stosować kilka zasad dotyczących diety cukrzycowej jak np. unikanie cukrów prostych (żegnajcie lody) itp. itd. ;/

Leci 29 tydzień... a ja nie mogę, wprost nie mogę doczekać się Świąt Bożego Narodzenia. Uwielbiam atmosferę jaka towarzyszy przygotowaniom i całej tej świątecznej otoczce. Myślę już o prezentach i aranżacji wnętrza naszego mieszkania, bo nie zamierzam biegać w tłumie po sklepach w 36 tygodniu. ;)
W tym roku oczekiwanie będzie wyjątkowe...zaraz po Świętach wraz z rozpoczynającym się Nowym Rokiem skończymy 37 tydzień co znaczy, że Córcia będzie donoszona i może wybrać w każdej chwili dzień swoich narodzin. :)

Zaczęliśmy też szkołę rodzenia, szczególnie nastawiam się na wsparcie psychiczne i rozmowy, które bardzo w tym miejscu pomagają, wzmacniają naszą pewność siebie. :) Ostatnie zajęcia z doulą utwierdziły mnie w tym, że wiedza teoretyczna - wiedzą teoretyczną, ale najważniejszy jest stan naszego umysłu, nasze pozytywne nastawienie i zaufanie własnemu ciału oraz pomagającym nam ludziom - co łatwe oczywiście nie jest. Jeszcze tyle nauki przed nami, ale jesteśmy zadowoleni z wyboru szkoły... i pełni nadziei, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. :)

11 listopada 2013

Materacykowo ;)

Dzisiaj przyszedł czas na post o materacyku. Szczerze Wam powiem, że nie wyrabiam się...
Mimo iż mam przerwę w studiach i teoretycznie powinnam mieć dużo czasu, im bardziej zaawansowana ciąża tym czasu mam mniej i pewnie już tak zostanie, aż do momentu kiedy pojawi się Mała i to ona na jakiś czas stanie się "pochłaniaczkom" absolutnie całego czasu swojej mamy. :)
Ale w sumie miało być o czymś innym... ;)

Magda (blog) to mama małego Mateuszka, która zaprojektowała materacyk do karmienia i noszenia noworodka/niemowlęcia. Ma on za zadanie przede wszystkim ułatwiać nam opiekę nad Dzieckiem, szczególnie w pierwszych tygodniach jego życia. Ciągłe przekładanie, przenoszenie i podnoszenie wrażliwego na bodźce noworodka, może być dla niego niekomfortowe, materacyk może więc pomóc nam w ułatwieniu tego zadania (np. po karmieniu, gdy Maluszka trzymałyśmy na tej poduszce, możemy łagodnie odłożyć go do łóżeczka, bez wybudzania).
Kolejnym elementem jest na pewno większe bezpieczeństwo podczas noszenia, szczególnie dla rodziców których aspekt ten może stresować i wzbudzać w nich lęk. Materacyk jest wewnątrz lekko usztywniony, przez co Maluch będzie w bezpiecznej i wygodnej pozycji.
Założenie jest dość podobne jak w przypadku rożków, ale Magda zapewnia, że karmienie i pielęgnacja Dzieciątka na poduszce w jej przypadku stała się znacznie łatwiejsza i nie wymagała dodatkowych zabiegów jak odwijanie i zawijanie Malca w celu wygodniejszego karmienia. Dodatkowo główka Maleństwa jest cały czas podtrzymywana.

Materacyki wykonane są z mięciutkich i przyjemnych materiałów, mają bardzo ładne i delikatne wzory i co równie ważne, nie zajmują dużo miejsca. W każdej chwili materacyk możecie zwinąć i zabrać ze sobą np. w podróż. Przy starszym dziecku sprawdzić się mogą jako podusia pod główkę.

My na pewno spróbujemy! A później podzielimy się z Wami naszą opinią, a raczej zapytamy o opinię przyszłą - główną użytkowniczkę podusi. ;) Dziękujemy przy tym serdecznie Magdzie, za podzielenie się swoim projektem i umożliwienie nam tym samym przetestowania materacyko - poduszki. :)




Jak wygląda nasz wybrany model możecie zobaczyć na powyższych zdjęciach, natomiast w tym momencie od siebie najbardziej polecam Wam najnowszy projekt Magdy w sowy! Żałuję, że nie udało nam się "załapać" na ten model. Jeśli więc będzie taka potrzeba ze strony naszej Córci zamówimy ten właśnie wzór. Od spodu materacyk ten posiada dodatkowo mój ulubiony materiał tj. -  minky.
(O mojej miłości do minky jeszcze Wam napiszę, bo w wyprawce czekają już dwa kocyki i podusie z tym materiałem w roli głównej. ;) ).

A oto sowy:
materacyk z sowami - zdjęcia zaczerpnięte ze strony Magdy 


Tutaj możecie wejść na stronę Magdy i dowiedzieć się więcej na temat materacykowego wynalazku.
Magdzie jeszcze raz dziękujemy i pozdrawiamy! ;)